Zegar odmierza czas cichym tykaniem, ranek miesza się z nocą, szarość za oknem z deszczem i śniegiem , umyka dzień za nocą , coraz szybciej , jak rozpędzony pociąg, a ja w nim jak pasażer , który przez okno śledzi mijający krajobraz . Mam wrażenie , że nie siedzę w osobowym pociągu , ale już w Pendolino. No i patrzcie, to już miesiąc od Wigilii, choinka już rozebrana, za oknem deszcz i mgła jak w listopadzie, ale się wszystko poplątało. Aby się gorzej nie poplątało, i abym nie popadła w obłęd jakiś, zażywam lekarstwa w postaci wesołej ,chaotycznej twórczości, a żeby nie było nudno i utrzymane w tempie " pendolinowym " twórczość obejmuje różne dziedziny. Rano lakieruję pudełko, a gdy schnie , kroję i szyję kwadraty na kołdrę patchworkową, znowu lakieruje pudełko i wracam do kwadratów, a jak mi się znudzi ,wieczorem robię dobrą kawę i siadam do haftu.
Doszłam do sedna wpisu, chciałam wam pokazać postępy w hafcie , małe , bo małe, ale rzeczywiście haft troszkę ostatnimi czasy zaniedbałam. Niestety dokoła tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, że nie mogę się tym razem skupić tylko na haftowaniu. Pęd " pendolinowy " trawa.