Lato tak szybko ucieka, aż żal patrzeć na spadające kartki kalendarza. Sennie spędzam ten czas, tak postanowiłam.
Wystarczą mi stresujące dyżury, mobbing w pracy który nasila się z każdym miesiącem, coraz więcej nakazów, zakazów, obowiązków, czepialstwa o pierdołki, zaczynam mieć wstręt do pracy. Mam wrażenie że powoli stajemy się białymi murzynami. Ale o tym nie chcę pisać więcej.
Są jeszcze dni wolne od pracy, które mogę spędzić według mojego widzimisię, odpuściłam sobie więc trochę i mam zamiar tak jeszcze się pobujać . Tyle piękna dookoła, można się w nim zanurzyć i zapomnieć że człowiek człowiekowi wilkiem.
Elizabeth stała się moją towarzyszką na wakacje , poświęcam jej sporo czasu, jest moją odtrutką. Więc czas na następną odsłonę i może wydawać się że niewiele zmieniło się od poprzedniej, ale to nieprawda, wierzcie mi że sporo krzyżyków postawiłam na płótnie. A że jeszcze troszkę letnich dni przed nami , mniemam że ją ukończę niedługo.
Szkoda czasu na smuteczki, kiedy kwitną róże.
Wiolu z Poznania jeśli mnie czytasz to proszę podaj mi swój adres poczty , nie mogę ci odpowiedzieć i pewnie czujesz się zignorowana. Pozdrawiam cieplutko.