W ostatnim czasie ogarnął mnie szał szyciowy i drutowy, mogę tak to określić, bo dawno, bardzo dawno nie szyłam ciuchów i nie robiłam na drutach. Wiecie, w tamtym stuleciu umiejętność szycia i robienia na drutach ratowało życie, zwłaszcza jak się miało małe dzieci, a w sklepach zdobywało się z wielkim trudem dla mich ubranka . Potem się nie opłacało, potem nie miałam czasu i tak minęły lata.
Myślę, że teraz to nie mus mnie popchnął w tym kierunku, ale chęć zmiany w robótkach, chęć stworzenia czegoś swoimi rękoma. Ale całym motorem, który wzbudził moją wenę była moja córcia, która zaczęła szyć sobie ciuszki i przyszła do mnie abym podpowiedziała jej jak uszyć kołnierz w marynarce. O ja cię, myślę sobie, jestem z niej dumna.
I w tym momencie mnie olśniło, przecież u mnie leży w szufladzie moja nieskończona sukienka,szyłam ją jeszcze w Przemyślu, może by ją ukończyć ? Przeleżała sobie chyba z dziewięć lat, czy ja się jeszcze w nią zmieszczę? Ha, zmieściłam się, a jakże, - patrzę, a ja mam tylko przyszyć rękawy i podłożyć i zrobiłam to. Wiecie tak to jest jak człowiek coś odłoży, trudno do tego wrócić, a może to tylko ja tak mam?
Zaraz po tym odwiedziła mnie Ula i przywiozła z Australii kupony bawełny w tym kupon dla Tosi. Wpadłam jak śliwka w kompot, koniecznie chciałam uszyć sukienkę dla mojej wnusi. Bałam się trochę pociąć tak piękny materiał, więc wyciągnęłam z przydasiów materiał w kwiaty, znalazłam wykrój w niezawodnej Burdzie i uszyłam prototyp ( zdjęcie powyżej).
![]() | |
Kupon bawełny przedstawiający małe ludziki mieszkające na eukaliptusie z australijskiej bajki na różowym tle. | |