Zostałam zastopowana , organizm się zbuntował, kolana krzyczały "dość, nie idziemy dalej", sygnalizował, że coś niedobrego dzieje się w moim środku.
Pierwsze sygnały zbagatelizowałam jak zwykle , niestety ból był tak silny , że poddałam się.
Ja , która lekarzy omija z daleka, dzisiaj w worku pokutnym siedziałam w olbrzymiej kolejce.
Otrzymałam zwolnienie na kilka dni ,aby zdiagnozować co to właściwie się dzieje.
I tak mam wymuszone lenistwo,
leżę sobie z kolanami na poduszce jak jakaś baronowa i.............wyszywam.
W kieracie dnia codziennego miałam takie marzenie
"leżę sobie na hamaku,
ptaszki ćwierkają ,a ja sobie wyszywam błogo niczym się nie przejmując".
I o ironio losu,
marzenia się spełniają,
przekonałam się o tym sama,
tyle tylko, że ja w swych marzeniach na tym hamaku jestem w kwiecie wieku, rumiana i zupełnie zdrowa.
Haft zapełnia się dosyć szybko, pomyśleć tylko , że od jesieni go męczyłam.