Quantcast
Channel: Zapach Jaśminu
Viewing all 369 articles
Browse latest View live

Kopyta dziadka Antoniego

$
0
0

Dziadek Antoni w opowiadaniach rodziny, jak na czasy w których żył był człowiekiem renesansu, w moim pojęciu to człowiek który zajmuje się wieloma dziedzinami, miał wiele umiejętności i wyprzedzał innych w swoim środowisku.Był szewcem, był sołtysem, zajmował się gospodarstwem, miał pierwsze radio we wsi itp.
Na naszą prośbę mój teść wybrał się do swojej rodziny na poszukiwanie jakiejkolwiek pamiątki po swoim ojcu. I przywiózł nam kopyta, strasznie zniszczone ,ale ze śladami gwoździ które wbijał Antoni, a to już wartość sentymentalna dla mojego Miśka. Przeleżały one kilka lat w koszu z innymi zdobycznymi kopytami. Postanowiliśmy je uratować. Gdyby nie były tak bardzo zniszczone pozostawiłabym je takimi jakimi były , ale tak trzeba było uzupełnić szpachlówką ubytki. Zdecydowałam je ozdobić, pozostawię tylko spody ze śladami wbijanych gwoździ. 


Kopyta Dziadka Antoniego



Pojemnik w pachnące groszki

$
0
0

Masz takie oczy zielone 
Zielone jak letni wiatr 
Zaczarowanych lasów
 I zaczarowanych malw 
Dla ciebie mały ogrodnik 
Zasadził groszków tysiąc
 W kapocie stracha na wróble
 Pragnął ci miłość przysiąc
 Więc z koszem groszków mały strach 
Pierwszy raz spojrzał ci w oczy
 O tysiąc więcej znalazł barw 
Niż wyśnił sobie w nocy
 I odtąd pod oknem twoim
 Zaczarowany kamienny 
Z bukietem groszków stoi 
Strach romantyczny wierny

 tak śpiewała Ewa Demarczyk 


A tak ja uwieczniłam pachnący groszek. Zawsze uwielbiałam te drobne kolorowe kwiaty które pięły się na płocie w ogrodzie , delikatne łodyżki i niesamowita paleta barw. Uwielbienie było tak silne że jeden z dwóch moich bukietów ślubnych był właśnie z pachnącego groszku. Teraz groszek zakwitł  na pojemniku w którym trzymam napoje w kuchni i cieszy oczy swoją delikatnością.


Groszku pachnącego przyniosłeś mi w dłoni 
dałeś groszek, dłoni nie chciałeś już dać. 
Stoi tu na biurku i milczy jak płomień. 
Zmusza do milczenia tak jak ty, twój kwiat. 
Niebieskie płomienie o zimnym kolorze 
spalają najprędzej niech spalą na proch.
 A ze mną myśl gorzką żem dłużna ci może
 Choć dałeś kwiat groszku a ja ci łez groch. 

Takam mała a łzy takie ogromne, 
Takie ciężkie, że aż głowa się chyli, 
Opadają te łzy moje w dół pionem, 
Tak najprościej ku głębokim dnom chwili.
 Takam mała a łzy takie ogromne, 
Takam mała a łzy takie ogromne,
 Takam mała a łzy takie ogromne,
 Takam mała a łzy takie ogromne, 
Stoisz mi w oczach jak łzy. 

 Niebieskie płomienie o zimnym kolorze
 Spalają najprędzej, niech spalą na proch. 
A ze mną myśl gorzką żem dłużna ci może
 Choć dałeś kwiat groszku a ja ci łez groch. 

 tak śpiewała Magda Umer

Niespodzianki

$
0
0

 W ostatnim czasie otrzymałam dwie niespodzianki, o których muszę napisać.
Pierwsza z nich to książka pt."Kariatyda i malutek" Katarzyny Dziury. Otrzymałam ją od niej samej z dedykacją za pewną mała przysługę, nie spodziewając się takiej nagrody. Tak, właśnie - nagrody, bo cudownie jest otrzymać coś bardzo wartościowego właściwie za nic. Książka ta dostarczyła mi wielu wzruszeń, spłakałam się nie raz, zmusiła mnie ona do refleksji, spojrzenia na Służbę Zdrowia z perspektywy matki walczącej o swoje chore dziecko. Proza mądra, poruszająca, pełna miłości, strachu i nadziei, czyta się ją z zapartym tchem. Polecam z czystym sumieniem i nie dziwię się że została uznana jako debiut roku 2009.
Kasiu jeszcze raz ślicznie  dziękuję za ten bardzo wartościowy prezent, mam nadzieję że będziesz pisać dalej, chciałabym bardzo.


Druga niespodzianka zupełnie mnie zaskoczyła, otrzymałam paczuszkę od Moniki która nie posiada swojego bloga ale często wpadała w moje progi blogowe. Myślałam że to pomyłka i już miałam wszczynać larum na blogu myśląc że pomyliła adresy i ktoś gdzieś czeka na paczuszkę . Ale nie, to ja naprawdę byłam adresatką. Jakże się z tego faktu cieszę , otrzymałam bowiem piękny frywolitkowy różaniec. Moniko nie wiem jak mam dziękować za odruch twojego serca, więc przesyłam uściski i jeszcze raz dziękuję.

Pawie kopyta

$
0
0

Kilka lat temu kiedy wyszywałam swojego Pana Pawia i otrzymałam stare kopyta dziadka Antoniego , wiedziałam że kopyta będą współgrać z pawiem. Zaczęłam zbierać motywy pawi na papierach i serwetkach ale mój pomysł i to co zebrałam ciągle się nie zgadzały ze sobą. Stwierdziłam że nigdy nikt nie zaprojektuje takiego motywu jaki ja potrzebuję. Zdecydowałam się zmodyfikować projekt i dopasować do niego to co już miałam w zasięgu ręki, padło na serwetkę z pawim piórem na białym tle. Moja wymyślona kompozycja została odsunięta na kiedyś a teraz powstały kopyta w nowej aranżacji. 


Po przyklejeniu serwetki stwierdziłam że to niestety nie to , całość przypominała trampki ze wzorem pawiego pióra. Nawet śmiałam się że wylansowałabym nowy model trampek dla młodzieży, myślę że miałyby powodzenie. Nie poddałam się jednak i serwetkę nieco podrasowałam kolorami. Rozmytą w wodzie farbką zamalowałam białe tła, pojawił się seledyn i turkus.
To zupełnie odmieniło kopyta, mogłam lakierować, oczywiście na błysk. 


Długo zastanawiałam się jak wykończyć brzeg turkusowej łezki, pomyślałam o seledynowym sznureczku. A że nie był osiągalny w sklepach w moim mieście , uplotłam sobie sama z muliny. 


Dodałam wisienkę na tort w postaci chwostów z cieniowanej muliny w kolorach kopytek i biżuterii. I oto mam nowe kopyta. Oczywiście podeszwy pozostały nie zmienione , tylko polakierowane, eksponują ślady wbijanych gwoździ. 


Pan Paw i pawie kopyta dziadka Antoniego

  

Przepraszam za tak wielką ilość zdjęć ale nie mogłam się zdecydować które umieścić.

Kolor amarantu

$
0
0

Wyczekuję wiosny z utęsknieniem, brak słońca bardzo mi doskwiera, dokoła szaro i ponuro. I może dlatego zatęskniłam za kolorem, który w moim życiu pełni rolę energetyzatora. Otworzyłam w kuchni farbiarnię i eksperymentuję. Porządki wiosenne przyczyniły się do tego pomysłu; odnalazłam białe adamaszkowe obrusy które od dawna leżały nie używane z powodu plam nie do usunięcia. Szkoda mi było ich wyrzucać, dostałam je w prezencie od mamy gdy wychodziłam za mąż. Postanowiłam je uratować. Kupiłam farbkę do tkanin koloru fioletowego, włożyłam obrus i farbowałam. Nie wiem jak to się stało ale zamiast fioletu uzyskałam kolor amarantowy, niezamierzony . Po uprasowaniu i położeniu na stole obrusa stwierdziłam że choć nie zamierzony kolor to i tak mi się podoba efekt końcowy, kwiaty z adamaszku są bardziej widoczne na amarancie niż na bieli, a sam obrus wysyła strasznie dużo energii. Do tego spasowały kolory hiacyntów które zakwitły w wazie. Wiem że nie wszyscy lubią ten kolor, może i ja sama go jakoś nie preferuję, ale jednak w tę szarówkę za oknem cieszy mnie jego obecność. 


Kolor amarantowy łatwo komponuje się z innymi kolorami , zwłaszcza z fioletami i zielenią, które są obecne w moim domu, oraz z szarością i czernią. I tak stworzyłam kilka miszmaszy z tym kolorem. 

 Amarant to kolor Amarantusa (szarłatu) zwanym złotem Inków, to kolor pelargonii, pięknych tkanin i dodatków. 


 Amarant to kolor goździków w bukiecie ślubnym mojej synowej i jej dekoracji wystroju wnętrza weselnego ,skomponowany z soczystą zielenią, bardzo energetyczny zestaw, to też kolor korali ( zdjęcie korali znalezione w sieci).


Amarant to bardzo odważny kolor we wnętrzach ludzi kochających energię i kolor tak jak ja. 


Idę więc do mojej farbiarni eksperymentować dalej z fioletem i pistacją, zobaczę co z tego wyniknie. 

Chciałabym podziękować za liczne komentarze pod poprzednim postem, cieszę się że pomysł z pawimi kopytami przypadł wam do gustu.
 Dziękuję za liczne wyróżnienia jakimi mnie obdarowujecie, to bardzo miłe uczucie gdy się jest zauważonym, jednak będę wierna swojej zasadzie i nie podam dalej.

Zapanować nad chaosem

$
0
0


Jeżeli ktoś otwiera mojego bloga z nadzieja że zobaczy nowe prace to niestety rozczaruje się na pewno. Jestem w tak zwanym amoku ale nie robótkowym , raczej to porządkowanie mojego życia, szukania jego sensu na następne miesiące. Przyszedł  taki moment że zatrzymałam się i zastanowiłam , zadałam sobie pytanie czemu wciąż wpadam w chaos, nie mogę się nad niczym skupić , nie mogę dokończyć rzeczy które są pozaczynane i czekają tylko na końcową kropkę. Roztargnienie sięga zenitu, trudno mi ogarnąć moją codzienność. 
Duży wpływ na ten stan ma nieuregulowana i niepewna przyszłość dzieci, dorosłe one ale i tak się martwię. W polskiej rzeczywistości biją głową o mur, nie mogą znaleźć pracy po ukończeniu studiów i dopóki tak będzie ja nie zaznam spokoju. Ale to nie wszystko , doszłam do wniosku że muszę uporządkować swoje bliskie otoczenie czyli chałupkę  aby spokój na mnie spłynął.
Na małym metrażu zgromadziłam tak wiele rzeczy że przestały się mieścić i wprowadzają złą energię i chaos. Zamiast wyżywać się na jajkach ja sprzątam w szafach, rozstaję się z niektórymi rzeczami , wyrzucam, oddaje w dobre ręce, myślę co zmienić w swoim otoczeniu. Już jestem o krok, może dwa do przodu. Zaczyna mi się wszystko składać w całość.
 Nabrałam ochotę na nowe techniki i zbieram potrzebne do tego materiały, niestety znowu chomikuję. Jednych rzeczy się pozbywam inne nabywam, ale staram się teraz dobrze przemyśleć swoje zakupy. Mam nadzieję że jak to wszystko uporządkuję zabiorę się z zapałem do nowych prac a stare pokończę. 
        Będąc w amoku porządkowym natrafiłam na post Eli na jej blogu na temat "chomikozy" , pomyślałam sobie ; tak to ja, wystarczy popatrzeć na zdjęcia, to tylko ostatnie nabyte przydasie które są niezbędne , nie mówiąc już o wzorach na moim komputerze zbierane pieczołowicie od lat tak jakbym miała mieć siedem żyć kota przed sobą.
 Jak jesteście ciekawe i chcecie sobie postawić  diagnozę przeczytajcie tekst jaki umieściła Ela. Jestem ciekawa  na jakim etapie jesteście bo ja diagnozę chomikozy postawiłam sobie już bardzo dawno temu i niestety stwierdzam i potwierdzam że jest to choroba nieuleczalna a z biegiem upływających lat i zniknięcia dzieci które notorycznie walczyły o pierwszeństwo z chomikozą ,choroba ta zaatakowała już wszystkie komórki mojego ciała i mózgu. 
A tutaj cytat z tekstu; 
 "Chomik – twórcza osobowość, której pasją stało się robótkowanie. Temu zajęciu poświęca cały czas wolny i większą część oszczędności. 
Chomik, to nie tylko miękkie futerko i duże szczęki, ale także 30-40 GB ściągniętych schematów i połowa lub cała szafa drutów, nici i nieskończonych robótek. " 



 W tym samym czasie przeczytałam tekst u Alicji o domu, o pozytywnej i negatywnej energii jakie wytwarzają przedmioty którymi się otaczamy, o jej wpływie na nasze samopoczucie . Dziwne ale tekst ukazał się w momencie gdy sama doszłam do podobnych wniosków i wdrażałam je w życie. Tekst utwierdził mnie że to co robię obecnie ma chyba sens.
Polecam przeczytać przy porannej kawce a na pewno chęć działania przyjdzie do was natychmiast. 
A tu mały cytat z blogu Alicji; 
 ...........Dla tych, którzy chcieliby już choćby dwa słowa z książki przytaczam....
Mogą być kategorie bałaganu??? Wg Karen to: 

1) przedmioty nieużywane i nielubiane 
2) przedmioty zaniedbane i nieuporządkowane 
3) nadmiar rzeczy w zbyt małym pomieszczeniu 
 4) wszystko co niedokończone..........

 "Rzeczy ukochane, używane i lubiane są otoczone mocną wibrującą radosna energią i pozwalają energii otoczenia przepływać przez siebie i wokół siebie. Jeśli masz jasny cel w życiu i otaczasz się rzeczami, które mają tę wspaniałą, swobodną energię, twoje życie będzie szczęśliwe, radosne, wolne. Z drgugiej strony, wszystko to co zaniedbane, zapomniane, niechciane, nielubiane i nieużywane spowalnia przepływ energii w pomieszczeniu i powoduje jej zastoje: czujesz wtedy, że twoje życie stanęło w miejscu. Ze wszystkim co posiadasz łączą cię cieniutkie pasma energii."(Karen Kingston)

Uratować coś starego

$
0
0

Robiąc wielkie porządki w moich przepastnych szufladach, trafiłam na poszewkę.
 Kiedyś podczas polowania na tkaniny w widomym sklepie w ręce wpadła mi stara poszewka na poduchę. Już miałam ją odrzucić, ale wzrok mój zatrzymał się na lnie, świetny, gruby , tkany tak jak za czasów mojej babci. Pomyślałam że może się do czegoś przydać, spruję haft a len wykorzystam. Przyniosłam do domu i nie mogłam tego zrobić. 
Haftowany obrazek ujął mnie za serce; nitki już niekiedy sprane przez czas ale obrazek jeszcze czytelny. Wydał mi się strasznie infantylny ale jednak coś w sobie miał ; romantyczny gest chłopca łowiącego bucik dziewczyny stojącej z przestrachem na mostku, bucik który wpadł jej do wody, wiosenna łąka, i biegające po niej gąski. Może ona i infantylna ale jednocześnie przywodzi na myśl stare wnętrza chałup, makatki na ścianach i sielską wieś. A do tych klimatów mam wielki sentyment, więc uszyłam wsypę , napchałam sporą ilość pokruszonej gąbki i mam wielką , " wsiową " poduchę.
Choć na chwilę zatrzymałam pracę nieznajomej, może jej myśli które przelatywały przez jej głowę podczas robótki tak jak i u mnie się dzieje, gdy ślęczę nad igłą.

Terapia kolorem

$
0
0

"Kolor nierozerwalnie łączy się z naszym życiem i jest nieodłącznym elementem naszego świata. Przez wieki różne kultury wykorzystywały wiedzę o kolorach do przywracania równowagi i harmonii w organizmie człowieka. Chromoterapia, czyli terapia kolorami, należy do najstarszych metod leczniczych na świecie. Od wielu lat coraz częściej interesują się nią zarówno psychologowie jak i medycyna akademicka. Wszyscy dostrzegają dobroczynny wpływ kolorów jako element wspomagający leczenie. Kolory wywołują w nas, zależnie od barwy, różne reakcje. Pobudzają, uspokajają, koją. Oddziałują zarówno na psychikę, jak też mogą pobudzać metabolizm komórek, stymulują organy wewnętrzne. Odpowiednio dobrane, pomagają złagodzić objawy lub usunąć różne dolegliwości. Każda barwa to w rzeczywistości drganie fali elektromagnetycznej o określonej częstotliwości. Człowiek reaguje na to drganie przez zmysł wzroku, ale dopiero w mózgu drganie to przybiera konkretną barwę. Dlatego dysfunkcja naszego organizmu może zakłócać odbieranie danej barwy przez nasze zmysły. Możemy także, działając światłem przez skórę i organ zmysłu jakim jest oko, stymulować zarówno pracę mózgu, światłoczułe struktury wewnątrzkomórkowe, jak i różne cząsteczki organizmu. Stymulacja zapoczątkowuje komórkowe reakcje łańcuchowe i wyzwala tzw. reakcje wtórne, które nie ograniczają się wyłącznie do naświetlania danego obszaru, lecz dotyczą całego organizmu. Terapia światłem stymuluje i moduluje procesy samoleczenia i regeneracji oraz procesy obronne organizmu pomagając mu wyzwolić jego własny potencjał zdrowotny.

 Czerwony - działa wzmacniająco na organizm,  regeneruje siły i pobudza przemianę materii. Wzmacnia wolę i odwagę, pomaga pokonać poczucie bezsiły w obliczu trudności. 
Pomarańczowy - jest kolorem regenerującym i wzmacniającym znacznie jednak delikatniejszym od czerwonego i można go głębiej używać. Wzmacnia energię bez agresywności. Równoważy harmonię psychiki i ciała. Stymuluje proces oddychania i krążenia. Reguluje ciśnienie krwi. Silnie działa na psychikę, ośrodki nerwowe i powoduje wzmożenie koncentracji ułatwiając percepcję zmysłów.
 Żółty - działa na układ współczulny, mięśnie i układ pokarmowy, wzmacnia funkcje myślowe i psychikę. Wzmacnia, otwiera, ożywia umysł, pobudza, ale nie denerwuje, rozszerza pole działania energii, wzmacnia słabe procesy organizmu, likwiduje odrętwienie, wzmacnia odporność nerwową. Wpływa korzystnie na pracę mózgu, przez co poprawia procesy logicznego myślenia, pamięć i wzbogaca intelektualnie. Pomaga odzyskać radość usuwa smutki i depresje, pomaga w zwalczaniu melanchoilii.
 Zielony - uspokaja, odświeża, przywraca równowagę, odpręża, utrzymuje energię fizyczną i psychiczną. Likwiduje napięcia i bóle, daje głęboki spokój, wzmacnia serce, komplementarny do czerwieni. Symbolizuje równowagę i harmonię, z tego względu ma fundamentalne znaczenie dla całego systemu nerwowego, uspokaja w naturalny sposób niwelując stany irytacji, pobudzenia oraz fizyczne zapalenia i zaognienia.
 Niebieski - uspokaja, usypia, relaksuje, koncentruje, chłodzi, gromadzi energię, wycisza i odnawia układ nerwowy. Jest przeciwieństwem koloru czerwonego. Ma łagodne właściwości nasenne. 
Fioletowy - inspiruje, koi nerwy, zmniejsza pobudzenie nerwowe, wspomaga wysiłek umysłowy, odpręża, podrażnione nerwy, uśmierza ból, reguluje przemianę materii, pobudza i wzmacnia system odpornościowy.
 Biały - działa harmonizująco i tonizująco, zapewnia równowagę w organizmie. "

  
Kolory i osobowość;

 Profesor Max Luscher, psycholog z uniwersytetu w Bazylei w Szwajcarii, opracował system analizy osobowości na podstawie upodobań kolorystycznych.

CZERŃ oznacza, że brak ci pewności siebie i niewykluczone, że jesteś zbyt niedojrzała jak na swój wiek .
BRĄZ wskazuje na upodobanie do wygodnego życia .
SZAROŚĆświadczy o skłonnościach do samotności.
FIOLET oznacza upodobanie do rzeczy najlepszych, co niekiedy może prowadzić do arogancji wobec innych .
CZERWIEŃ oznacza, że działasz pod wpływem chwili i czasem bywasz nieczuła na problemy innych.
NIEBIESKI cenią osoby powolne, które nie lubią być pospieszane i mają skłonności do lenistwa.
FIOŁKOWY lubią osoby uczuciowe .
ŻÓŁTY wybierają osoby cieszące się życiem.
BIAŁY jest typowy dla osób zrównoważonych.

" Kolory, którymi się otaczamy mają bardzo ważny wpływ na nasz nastrój i psychiczne samopoczucie. Mimo to, że większość z nas preferuje na co dzień swoje ulubione kolory, zdarza się, że nagle „odkrywamy” na nowo zupełnie inne barwy, na które do tej pory kompletnie nie zwracaliśmy uwagi. Jesteśmy zaskoczeni naszą nagłą zmianą gustu, ale czujemy, że tego właśnie koloru nam potrzeba, więc zaczynamy zmieniać swoje upodobania."

I z tą teoria się zgadzam, wypróbowane na mojej osobie. Kiedyś kolor czerwony kochałam niemiłosiernie, wyglądałam już jak czerwony kapturek, podobały mi się czerwone buty, czerwone torebki , nic innego w sklepie nie rzucało się w oczy , tylko kolor czerwony. Potem były szarości, potem niebieskości i róże a teraz chyba fiolety, wrzosy najbardziej lubię. Coś w tym jest:
" Osoby lubiące zakładać czerwone ubrania często są nadpobudliwe. Zbyt szybko mówią, zbyt szybko działają." 

"Fioletowy - fizycznie rzecz ujmując fiolet to połączenie błękitu i czerwieni. Przez długi czas fiolet, a w zasadzie purpura była uważana za kolor bogactwa, uduchowienia i szlachetności, ale w latach 60. nabrała innego znaczenia: buntu, prowokacji i zmian. Dzisiaj koi nerwy, uspokaja, inspiruje, wzmaga wysiłek umysłowy, odpręża. Fiolet to symbol poszukiwania, wolności i przestrzeni, zamiłowanie do piękna, powaga, odpowiedzialność, tajemniczość i intuicja. Ułatwia zrozumienie własnych potrzeb. Wskazany dla pragnących zgody i miłości, ciszy i spokoju. "

Na tym koniec cytatów z różnych czasopism medycznych, jak ktoś pragnie więcej o kolorach tutaj podaję link;




Odkurzanie szaf okazało się bardzo inspirującym zajęciem, ileż to różnych przydasiów odnalazłam , ileż to pomysłów rodziło się w mojej głowie, a ile wyrzuciłam. 
Odkurzyłam pudełko pełne kolorowych kordonków , zachomikowanych za czasów PRL-u , pamiętających jeszcze tamto stulecie. I naszła mnie niepohamowana chęć zanurzenia się w kolorach nici, niepohamowana chęć złapania za szydełko. Wyciągnęłam książkę kupioną i zachomikowaną dwadzieścia lat temu pt " ABC szydełkowania", wysłałam Miśka po szydełka i wsiąkłam. Studiuję rodzaje słupków, rozszyfrowuję wzory, wchodzę na YouTube i gapie się na szydełkomaniaczki, bo nie wszystko jest dla mnie jasne patrząc na papier. I cieszę się jak dziecko patrząc na  naplątaną przez siebie koronkę górnolotnie mówiąc.
A co z tego wyniknie będzie w następnym odcinku.
Terapia kolorem i wpadające przez okno słońce  skutecznie mnie leczy z melancholii .


Szydełkowe bordiury

$
0
0

Machałam szydełkiem, machałam z językiem na brodzie,  - ale zabawa. Jestem jednak osobą dość praktyczną , więc połączyłam zabawę i naukę w coś pożytecznego. Powstały ściereczki z szydełkowymi wprawkami albo jak kto woli z szydełkowymi bordiurami choć to bardzo górnolotnie brzmi. Myślę  sobie - jakie tam bordiury jak ja dopiero stawiam pierwsze kroczki w szydełkowaniu , ale samo słowo bordiura strasznie mi się  podoba , niech więc będzie że to bordiury szydełkowe, a co. 


Troszkę pokombinowałam z wzorkami , nic skomplikowanego , przecież do takich rzeczy się nie zabierałam. Nie mniej jednak rozróżniam już rodzaje słupków a to już i tak dużo , można nimi zrobić wiele użytecznych rzeczy. Bardziej skomplikowane plątania nićmi zostawię sobie na następny rzut choroby szydełkowej, na razie wystarczy.


  W tej chwili jestem strasznie dumna ze swoich ściereczek ( ha,ha będą się śmiać mistrzynie szydełka), dla mnie to i tak wielki postęp, duma więc mnie rozpiera. 


Kolorowe kupony materiału i bordiura szydełkowa dodaje wiele uroku , uśmiechu i światła do miejsca takiego jak moja kuchnia. Mała rzecz a cieszy. 


 Ślicznie dziękuję za wasze wypowiedzi pod poprzednimi postami, cieszę się że mogłam posłuchać wielu opinii na tematy mnie interesujące. 
Witam też nowe osoby na moim blogu, zapraszam ponownie.

Ramki ecrii i cynowa dama

$
0
0

Chwila odpoczynku od koloru,niezamierzony ruch, przypadkowe malowanie. A wszystko przez jajka. Jakoś w tym roku nie mogłam zabrać się za pisanki , owszem motywy wybrane jeszcze głęboką zimą , koncept był , tylko chęci nie było. Zabrałam się w końcu za malowanie na biało jaja strusiego i na tym poprzestałam. Jajo pomalowane na biało czeka zmiłowania, a ja tymczasem przypomniałam sobie że ramki na zdjęcia miałam pomalować. Farba w zasięgu ręki , więc ochoczo dekorowałam rameczki. 
Nie wiem jak wy ale ja czasami jak coś muszę zrobić to omijam to " muszę " szerokim łukiem i robię setki innych czynności , aby tylko nie zrobić to coś co " muszę", i albo się w końcu zmobilizuję albo odkładam na potem. Cóż , bardzo kapryśny mam charakter. I tak Jajo dogorywa na parapecie a ja mam pomalowane rameczki. 


Przy okazji zrobiłam dodatkową ramkę dla swojej cynowej damy. Otrzymałam ją w prezencie, przyklejona była na czerwony aksamit i właściwie nie wiedziałam jak ten temat uszczknąć. Bo sam motyw dam uwielbiam ale co z tego jak całość do niczego mi nie pasowała , w ten sposób dama przeleżała w kącie dość długo. Postanowiłam oderwać ją od aksamitu, zrobiłam ramkę, dokleiłam tło z hafciku i przykleiłam na niego moją cynową damę. Takim to sposobem dama nabrała delikatności i stoi urzekająca na półce . Dzięki temu że zostały wyciągnięte farby , udekorowałam ramki, przypomniałam sobie o zakurzonej damie i w końcu ma ona swoje miejsce, półka w przedpokoju ze zdjęciami i dama nabrała innego wymiaru. No a jajka? będą - ale wtedy kiedy ogarnie mnie wena na zdobienie jaj, może na Boże Narodzenie? 


Nie byłabym sobą gdybym troszkę nie poszperała w necie na temat pochodzenia owej damy którą otrzymałam w podarunku. Do damy doczepiona była sygnaturka z nazwą firmy Les Etains du Prince. Jest to firma Francuska produkująca figurki z cyny. Mnie urzekły figurki dam wszelakich, jak ktoś ciekawy proszę kliknąć na nazwę firmy a ukaże się cała galeria figurek. 

Moja cynowa dama z różą, jeszcze nie ma imienia.

Maszyna w ruch

$
0
0

Ogarnęła mnie wena szyciowa. Już dawno nie czułam takiej mięty do szycia, świat kolorowych szmatek wciągnął mnie tak mocno że wszystko inne przestało mnie interesować. A zaczęło się od sprzątania przydasiów, zainteresowanie kolorowymi kordonkami, szycie kolorowych ściereczek i robienie kolorowych bordiur...........i kolorowe szmatki. Strasznie dużo tych kolorów , a właściwie to raczej kręcę się wkoło fioletu. Jak tak dalej pójdzie to ten kolor przeje mi się zupełnie. A póki co szyję.
           Misiek widząc moje zacięcie do szycia i powrót tej miłości sprzed lat, postanowił  kupić mi lepszą maszynę do szycia, już zamówiona, czekam na przesyłkę. Oczywiście nie będzie to" kombajn" jaki pokazują niektóre dziewczyny na blogach, niestety jak dla mnie cena (11000 zł ) za taka maszynę jest  jak fatamorgana na pustyni - nieuchwytna, mogę tylko pomarzyć i powzdychać . Jak dotąd szyłam na prostym Łuczniku który ma tylko dwa ściegi i potrafiłam wyczarowywać na nim ciuchy z żakietem włącznie, to i lepszy model powinien mi wystarczyć. Mam tylko nadzieję że się nie rozczaruję, bo już jedną nowszą maszynę kupiłam i sprzedałam, nie dało się na niej szyć, zwykły bubel ( chińczyki w środku siedziały). Powróciłam do mojego starego, wysłużonego Łucznika i pałamy do siebie od dwudziestu kilku lat niezmienną miłością, nigdy mnie nie zawiódł, nigdy nie był naprawiany. Maszyna nie do zdarcia, solidna. Polecam dla początkujących , dla tych którym nie potrzeba nic więcej i dla tych których najnormalniej w świecie nie stać na większy wydatek a lubią szyć. Można śmiało kupić na allegro stary model Łucznika za niewielkie pieniądze. Ja swój schowam , może córcia , a może synowa zechcą uczyć się szyć to na początek przyda się na pewno. 


Na rozruch uszyłam sobie obrusik do kuchni ( miałam ambicję obrobić go na szydełku, ha,ha, ciekawe ile by mi to zajęło czasu),ale że obrus miał być gotowy na Święta , obszyłam go bawełniana koronką. 


Następnie uszyłam fartuszek do kompletu. Nie lubię troczków dyndających mi się na szyi , fartuch jest zawiązywany w pasie. Duża kieszeń przedzielona na pół.
 Jak się ma kilka kuponów materiału w podobnym kolorze i różnych deseniach, wielką przyjemnością i zabawą jest komponowanie wzoru, mnie w każdym bądź razie wciągnęło. 


A to moja modelka. 


Wielki szyciowy bałagan, uskuteczniam go w kuchni i na razie spod góry szmat nie widać przygotowań do Świąt. 


Ciąg dalszy nastąpi........... 


Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, za odwiedziny i życzę miłej niedzieli , udanego tygodnia przy robótkach.

Patchworkowe podkładki

$
0
0

Szyłam sobie i szyłam takie sobie wprawki patchworkowe. Wydaje mi się że każda następna była lepsza od poprzedniej, aż pojęłam na czym to polega. Zabawa była przednia , cały tydzień upłynął mi na cięciu kwadracików i trójkątów, komponowanie wzorów.
 Powstały podkładki pod talerze i serweta na stół. Ja jestem zadowolona z efektu choć może to i nie mistrzowskie wykonanie ale najważniejsze że szycie patchworków spodobało mi się bardzo. Wymyślanie wzorów jest niesamowicie wciągające, będzie więc ciąg dalszy.

Wielkanocnie

$
0
0

Och! chyba wszystkie bardzo zajęte jesteśmy przygotowaniami do Świąt, ja w każdym bądź razie zrobiłam co miałam do roboty , jeszcze tylko barszcz ugotować , ale to już jutro po dyżurze ( niestety jutro pracuję i w poniedziałek). Szkoda mi troszkę się zrobiło gdy wędrując po blogach oglądałam wasze pisanki. Więc między sprzątaniem a pieczeniem zrobiłam sobie jajo ze szmatek. 


Prymulki zasadzone w pojemniku pomalowanym w międzyczasie i prymulki na jaju. 



Tulipany - motyw retro.


Koronkowe wykończenie. 


Pojemnik w stylu shabby chik. 


Pobawiłam się  w malowanie na szkle. To malutki talerzyk z ptaszkiem ,troszkę na ludowo. Talerzyk przeznaczony na jajeczko święcone na świąteczny stół. 


Czekam na dzieci które właśnie jadą samochodem aż z Wrocławia, więc zmykam. 


Jeszcze tylko podzielę się z Wami jajeczkiem, 
życząc spokojnych, zdrowych i spełnionych Świąt Wielkanocnych.

Morska bryza

$
0
0

Nigdy nie wiem jak mam napisać pierwsze słowa , zawsze wydają mi się głupie. 
Będzie więc początek; 
Chcę podziękować wszystkim za świąteczne życzenia i jednocześnie przeprosić , zwłaszcza te osoby które są mi bliskie sercu za to że nie odpisałam osobiście na żadne z życzeń. Musiałam odpuścić, aby spędzić kilka chwil z dziećmi które odwiedzają mnie bardzo rzadko i przyjeżdżają do nas na bardzo krótko, wpleść w ten czas moje dyżury w szpitalu. Święta minęły więc tak szybko że nawet ich nie poczułam.


Kolor bryzy morskiej, lazurowego morza, kolor piór kraski , bieli płatków kwiatu, kolory mojej łazienki. Szydełkowe lazurowe muszelki jako wykończenie koszyczków.


A po Świętach złapałam znów za szydełko. Chciałam pokombinować , zastosować w praktyce umiejętność plątania słupków. Dorwałam więc włóczkę zachomikowaną gdzieś na dnie szuflady , bawiłam się szydełkiem i  tak powstały dwa " koszyczki " do łazienki na drobne kosmetyki. Przyborniki takie sprawdzają się w małych łazienkach, można je postawić na półkach , zmniejszają bałagan. 
Uczę się pilnie szydełkowania , mam pewne plany co do tej techniki i przyznam szczerze ; wciąga mnie coraz bardziej. A że potrzebuję odmiany, robienie nowych , nieznanych mi do tej pory rzeczy fascynuje i zaciekawia.

Dodatki do kuchni

$
0
0

Dziękuje za komentarze, dziękuje za to że do mnie zaglądacie, witam nowe osoby na moim blogu. 
Wiosna w końcu zagląda do okien, słońce grzeje , a ptaki pięknie śpiewają. Od razu  dusza się raduje, a wena przychodzi sama.
Jestem na etapie przerabiania swojej kuchni, o meblach i całości innym razem, teraz tylko o drobiazgach które dodaję do dekoracji. 


Wymyśliłam sobie tacę, wykonaniem zajął się Misiek, całkowicie ręczna robota, narzędzi nie można użyć bo w naszej piwnicy blokowej nie ma gniazdka , więc podłączenie sprzętu do prądu jest niemożliwe.Taca sklejona z czterech deseczek i dwóch poprzecznych. Ja zajęłam się malowaniem;  troszkę bejcy, troszkę farby akrylowej rozpuszczonej w wodzie i wyszedł kolor który mi odpowiada. 


Wykorzystaliśmy uchwyty do szafek kuchennych które właśnie wymieniłam na inne , więc recykling stu procentowy. 


Docelowo taca stoi na szafce kuchennej, taca zrobiona na wymiar blatu szafki, mieści kosz na owoce i kosz na ściereczki i podkładki pod talerze, uszyte niedawno . 


Nauka szydełkowania przydała się, a jakże, uplotłam sobie koszyczek z linki jutowej , dość grubej. Mnie struktura sznurka bardzo odpowiada i jestem zadowolona z efektu. Taki parciany koszyczek pasuje do kuchni, jest dość oryginalny, w każdym bądź razie "inny".
 Lubię wykonywać różne rzeczy sama, i jak mi się strasznie zachce coś zrobić a nie wiem jak to wykonać , uczę się nowej techniki i robię to co chcę, nowości są bardzo fascynujące.


Zabawa przy koszyczku była przednia, nie jest prosto upleść w miarę równe ścianki ze sznurka, ale się jakoś udało. 


A tak to się plecie. 


 Wiem, wiem , że dużo tych zdjęć, ale nie mogłam się oprzeć , chciałam pokazać wam czym się ostatnio zajmuję. Między innymi przemalowałam parawan który osłania lodówkę, oraz szafkę wiszącą na waniliowy kolor, tak by pasowały do nowych frontów szafek kuchennych i tak by rozjaśniło marakeszową kuchnię. 


Tulipany wrzosowe w seledynowym dzbanie i wieszaczki w kształcie różnych czajniczków na parawanie. 


Lecę  przerabiać inne małe przedmioty, na razie wena mnie nie opuszcza.

 Pozdrawiam cieplutko i życzę słonecznego weekendu.

Marakesz, soczysta brzoskwinia i zapach wanilii - co to jest?

$
0
0

Ostatnimi czasy stałam się bardzo konsekwentna, co nigdy mi się nie zdarzało w przeszłości. Tak jak pisałam wcześniej postanowiłam ogarnąć chaos panujący wkoło mnie i kroczę tą drogą uparcie. Może dla tego odpuściłam sobie blog i moje typowe dla mnie robótki. Zajęłam się ulepszaniem i porządkowaniem swojego otoczenia w domu. Jak wiecie wymyśliłam sobie fioletowe ściany w kuchni , poszyłam dodatki w tym kolorze i przyszedł moment aby to wszystko rozświetlić i uporządkować. Doszliśmy do wniosku z Miśkiem że pora wymienić zniszczone przez czas fronty w meblach kuchennych, wybrałam kolor wanilii, jasny , matowy i ciepły. Powstał więc melanż kolorów ; fiolet "Marakeszu" na ścianach i dodatkach, skórka brzoskwini mieniąca się wypłowiałym pomarańczem, różem i smużkami bladego wrzosu na płytkach a do tego wanilia kojarząca się z ciepłem, budyniem waniliowym i zapachem waniliowego ciasta. A żeby mi się nie znudziło ,a wanilia lepiej smakowała, pozostawiłam kącik jadalny w ciemnych barwach czekolady. 


 Dobraliśmy do witrynek szkło , cięte w pasy, nowe gałeczki do szafek i tak powstał z meblościanki wielki kredens, inspirowany kredensami babuni. 


Zastanawiamy się jeszcze nad blatami które pozostały po dawnej zielonej kuchni, myślę że ciemne drewno wpasowałoby się ,ale jeszcze nad tym pogłówkuję.


 Zmienił się też kącik komputerowy, który mieści się w rogu kuchni. Wyrzuciliśmy stare biurko, a właściwie to zostało ono wykorzystane do zrobienia prostej szafki pod stolik, na której mieści się drukarka Szafka pomieści  pudełka na gazety komputerowe Miśka i moje takie jak " Weranda " i " Moje mieszkanie", muszę tylko zrobić lub kupić odpowiednie pudełka. Szafka posiada kółeczka więc swobodnie wyjeżdża podczas korzystania z drukarki.
Stolik wykonał pewien stolarz który dorobił blat do nóżek kupionych przez Miśka , koszt całego stolika niewielki w porównaniu do stołów które można kupić w sklepie . Ja zajęłam się malowaniem nóżek na wanilię i blatu lakiero-bejcą, Pomalowałam szafkę pod stolik i półeczki na waniliowy kolor, teraz całość pasuje do kuchni. I tak właściwie to szkoda że musi tu stać komputer bo mogłabym sobie tu urządzić kącik szyciowy, ale jak się ma mało miejsca musi się iść na kompromis.


Kilka zdjęć pokazujących zmiany frontów, myślę że na korzyść obecnych. 


 Przy okazji powstał przybornik, robiony nieokreśloną techniką. Całość pomalowałam białą farbą akrylową, środek wykleiłam materiałem w groszki techniką kartonażu, a na front przykleiłam kawałeczek materiału z napisem i lawendową koronkę. Mieszczą się tutaj rzeczy potrzebne każdej blogerce, czyli aparat do zdjęć, CardRader, dodatkowy dysk z różnymi skarbami i na który na bieżąco nagrywam przydasie znalezione w sieci, kamerka do Skype, coś do pisania, gumka, strugaczka , taśma i inne drobiazgi. Wszystko pod ręką. 


 I na koniec mały eksperyment. Przerobione zakopiańskie, drewniane pojemniki które służyły u mnie od lat jako pojemniki na cukier i sól. Pomalowałam je na kolor, przykleiłam bawełniane koronki , które następnie przemalowałam na kolor pojemnika i całość polakierowałam. 




Dziękuję za wasze komentarze i odwiedziny. 
 Mam nadzieje że niedługo powrócę do swoich robótek, bo już za nimi bardzo tęsknie.

Czerwień majówki

$
0
0

 Zabrałam się w końcu za robótki, zatęskniłam za haftem, więc pierwsze co zrobiłam, to ukończyłam bukiet australijskich kwiatów. Teraz się zastanawiam gdzie je umieścić. Pewnie kwiaty powędrują na poduszkę, obrazków u mnie mnóstwo a bukiet będzie się dobrze prezentował na białej poszeweczce. Rozpocznie sezon letni. Tak pięknie zieleń buchnęła całą parą aż żyć się chce. 


 U mnie zagościły goździki, czerwone, choć przypadkowy kolor to wstrzelił się w święta, które przed nami . I jeszcze pierwsze truskawki, mniam. Kolor czerwony akurat na majówkę. 


 Mały miszmasz, haft bez dodatków i haft wykończony konturami i koralikami, prawda że jest to duża różnica. 


Chciałabym wam życzyć udanych majówek, pogody i wielu zapachów soczystej wiosny.

Szyję sobie .......

$
0
0

Jestem obecnie w amoku robótkowym, który ogarnia mnie kilka razy do roku, teraźniejszy jest wiosenno-euforyczny. Szyję sobie a świat kręci się dookoła i wcale mnie on nie obchodzi, może tylko kwitnące i pachnące drzewa , tak , chyba tylko one.
 Obiecałam córci dawno temu kołderkę patchworkową i czas było dotrzymać słowa. Zainwestowałam w sprzęt, z którego jestem niezmiernie zadowolona, teraz cięcie kwadratów idzie migiem, bez szablonu i zabawy w fastrygowanie szycie jest łatwe i przyjemne. Nowa maszyna choć nie luksusowa szyje cudnie i nic dziwnego że ogarnęła mnie nowa choroba robótkowa. Czołgam się więc po podłodze i fastryguję pikowanie, niestety do pikowania to ja jeszcze sprzętu nie mam , więc muszę robić to na piechotę. Próbowałam metody na taśmę , szpilkowanie , jednak nie bardzo wychodziło, szpilkami tylko się pokłułam. Mam nadzieję że ta metoda da owoce w postaci równo przepikowanej kołdry. No cóż, nauka jest fascynująca ale jednak początki bywają trudne. Grunt to nie poddać się, a po za tym trochę gimnastyki nie zaszkodzi w moim przypadku, może przy czołganiu brzuch mi się spłaszczy ? 

Zaklinaczka deszczu w patchworkowej kołderce

$
0
0

Od kilku lat na każdym urlopie i wyjazdach towarzyszy mi deszcz. Urlop na przyszły rok  w pracy planujemy w listopadzie i nie można sobie zmienić terminu, więc powinnam choć czasami natrafić na pogodę , niestety tak nie jest. Zawsze gdzie nie jadę, pogoda się natychmiast psuje, pada, a co tam pada, po prostu leje, jest zazwyczaj zimno i pochmurno; czy to lipiec, czy wrzesień, czy maj. W tę majówkę wybrałam się do Łącka, było cieplutko , słońce przypiekało ,ale jak tylko dojechałam na miejsce , zobaczyłam nad górami granatowe niebo i zaczęła się nawałnica. Dzieci mówiły "wiedzieliśmy że nadjeżdżacie jak tylko usłyszeliśmy nadciągającą burzę". Wszyscy , razem ze mną na czele zaczęliśmy wierzyć w to, że ja przynoszę ze sobą deszcz, i tak to przez ostatnie lata zapracowałam sobie na miano zaklinaczki deszczu. Ciekawe czy jak bym pojechała np. na Saharę to też padałoby? jeżeli tak, to mogłabym bawić się w szamankę, mogłabym wędrować po świecie i sprowadzać deszcz tam gdzie ludzie tego oczekują. Cholibka, ale ja bym chciała przerwać to fatum, chciałabym trochę słońca na urlopie.
 Gdzieś w połowie czerwca wybieram się na urlop - uwaga !!!! jak ktoś planuje urlop w tym terminie ,lepiej wcześniej zmienić plany, w 99% będzie lało, przynajmniej tam gdzie ja będę tzn. w Karkonoszach i we Wrocławiu. Chyba że ..........

 
Co tam, deszczowe dni też mają swój urok, można spokojnie zająć się robótkami . Ja wykorzystałam brzydką pogodę  na ukończenie kołdry dla Klaudyny. Uff! trochę się namęczyłam przy pikowaniu, stwierdziłam że potrzebuje do tego innej stopki, przy okazji taką sobie sprawię.
 Patchwork ma nieziemski urok, wnosi do pomieszczenia ciepło, miękkość. Ma też tą zaletę że można wykorzystać szmatki z recyklingu; nadają się do tego np.stare ubrania. Jeżeli patchwork traktujemy tylko jak dobrą zabawę przynoszącą wymierne korzyści ,a nie jako dzieło sztuki, to wykonanie takiej kołdry nie niesie ze sobą wielkich nakładów pieniędzy, nie musimy zaraz kupować wszystkich nowych materiałów. Do tej kołdry użyłam nowych materiałów w postaci ciemnofioletowych kawałeczków, pozostałe kwadraty i spód to czysty recykling. Przecież pierwsze patchworki powstawały w purytańskiej Anglii, kiedy to kobiety z biedy i oszczędności, wykorzystując zniszczone ubrania zszywały skrawki tkanin, tworząc w ten sposób narzuty dające ciepło. 
Teraz już wiem że powstaną nowe patchworki , jakie to się zobaczy.


Czas na chwilę odpoczynku z herbatką w ręku.

Od szczęścia do nieszczęścia

$
0
0

Maj oszałamia niesamowitą intensywnością ; w rozkwicie kwiatów, bujnej zieleni, nie można nadążyć za jego pędem. Jak w pędzącym pociągu ucieka krajobraz, tak w maju migają kwity, dopiero kwitły bzy już kwitną irysy i piwonie , za chwilę zdziwię się gdy zakwitną jaśminy. Myślę że to dlatego że nie mam ogrodu i nie mogę na bieżąco śledzić przyrody, w czterech ścianach blokowiska nie zauważam piękna natury. Dopiero gdy Misiek przychodzi z naręczem piwonii , wydobywam okrzyk " to już piwonie kwitną ? o Boże, ale bym przegapiła , są piękne, dziękuję" . I cieszę się jak dziecko z widoku tych przepięknych kwiatów, koloru, i fotografuję ,aby zatrzymać ich ulotne piękno, wręcz napawam się ich bytnością w moim domu, ciągle do nich zaglądam, macam, wącham. 
I to się nazywa szczęście, takie małe, ale szczęście. 


 W drodze z nieba na ziemię zapomniałam stanąć w kolejce po wzrost i taki to krasnoludek ze mnie. Nie przeszkadza mi to zupełnie do momentu kiedy muszę sięgać do wyższych szafek, więc taborecik zawsze pod ręką.Układałam sobie ostatnio szmatki które porozwalane leżały tu i tam po szyciu patchworka. Więc śmigam sobie na taborecik, i myk szmatka do szafki i tak po wielokroć. Aż w końcu taborecik uciekł mi spod nóg i musiałam wykonać akrobacje powietrzne aby uniknąć upadku na plecy. Zapomniałam że ze mnie już leciwa pani, a nie dziewczątko uprawiające gimnastykę, źle wyliczyłam i spadłam niefortunnie na bok stopy. Ból, płacz, odwiedziny na Izbie Przyjęć, prześwietlenia i na szczęście to tylko zwichnięcie stawu skokowego z wielkim krwiakiem. I tak to szycie patchworka doprowadziło mnie do kalectwa tymczasowego. 
To się nazywa nieszczęście, takie małe, ale nieszczęście. 


Zwichnięta stopa zahamowała moja energię skierowaną na potrzeby zmian w moim domu i zmusiła mnie do poszukania bardziej stabilnej, spokojnej i bezpiecznej robótki, powróciłam więc na łono moich haftów, pokorna i bijąca się w pierś, tak bardzo je ostatnio zaniedbałam. I z wielką ochotą rozpoczęłam nowy hafcik, stary rzuciwszy w kąt. Tak jak Maj za oknem potrzebuję ciągłych zmian, wyzwań i pędzę przetwarzając swoją codzienność ,swoje otoczenie. Muszę tworzyć i to jest szczęście, takie małe ale szczęście.
Viewing all 369 articles
Browse latest View live