Quantcast
Channel: Zapach Jaśminu
Viewing all 369 articles
Browse latest View live

Pudełeczko bardzo romantyczne i rozważne

$
0
0

Pudełeczko robione na prośbę córci jako dodatek do prezentu na ślub koleżanki. 
Długo się zastanawiałam jaki motyw będzie do niego pasował, zamierzenie było inne ale ostatecznie powróciłam do tej romantycznej serwetki którą kiedyś otrzymałam od Mai. Pudełeczko niewielkie, więc duże motywy odpadły a ten jest idealny, bardzo romantyczny, z gołąbkami fruwającymi nad pąkami wiktoriańskich róż ,w kolorze pudrowego różu ,w stylu empire. Ascetyczne, klasyczne, w złamanej bieli, pokryte lakierem Touchme , więc aksamitne i miękkie w dotyku, wykończone wąskimi tasiemkami. A w środku zawiązana zawieszka z dwoma ptaszkami w klatce, interpretacja trochę z przymrużeniem oka. 


Środek pudełeczka wyłożony bawełną w delikatne kwiatuszki, nawiązującym do codziennych sukienek dam w stylu empire, sukienki takie jakie możemy oglądać na filmach min. "Rozważna i Romantyczna" czy " Duma i uprzedzenie" według książek Jane Austen. Zawieszka inspirowana biżuterią tej epoki. Gdy uruchomimy swoją wyobraźnię możemy zobaczyć  zawieszkę na szyi damy pasującą do bawełnianej sukienki w stylu empire.


Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i za wasze współczucie, jakoś kuśtykam powoli. 
Pozdrawiam cieplutko.

Empire

$
0
0
Akcja wszystkich powieści Jane Austen rozgrywa się w epoce Cesarstwa (empire), która swą nazwę wzięła od rządów Napoleona Bonapartego. Nowy typ sukni wszedł na salony tuż po upadku absolutystycznej monarchii francuskiej , reprezentując ducha powstającej właśnie republiki. W odstawkę odeszły zatem ciężkie, kosztowne, bogato haftowane materie, zastąpione ze względu na zubożenie ludzi przez niedrogie, bawełniane tkaniny, z których uszyte są sukienki niezamożnych panien Dashwood czy Bennet. 

I właśnie te sukienki z bawełny w cudne desenie drobnej łączki w przypudrowanych kolorach mnie urzekają , do tego stopnia że zaczęłam zbierać takie kupony materiału . Urzekają swoją prostotą , kolorami ,są miłe dla oka, wyzwalają w człowieku uczucie ciepła. Będzie z nich śliczna kołderka patchworkowa.

Moda Empire, wzorowana jest na antyku – a były to czasy wielkich odkryć archeologicznych i odkopania ruin Pompejów – suknia uwolniła kobiety od tortury gorsetu i kosza, a przede wszystkim wysmukliła ich sylwetkę. Arystokratki mogły sobie jednakże pozwolić pod koniec lat 90. XVIII w. na półprzezroczysty muślin, batyst, a nawet gazę, spod których w ekstremalnych wypadkach można było dostrzec podwiązki. O ile kobieta nosiła pończoszki, gdyż na tym wczesnym etapie damy lubiły mieć gołe nogi. 

Po ustanowieniu przez Napoleona cesarstwa na jego wyraźne żądanie (chodziło nie tylko o podkreślenie splendoru jego dworu, ale i o ratowanie podupadłego przemysłu włókienniczego) suknie arystokratek i zamożniejszych pań stają się bogatsze, w użycie ponownie wchodzą jedwabie, aksamity, atłas i tafta, a włosy dam nakrywają tureckie turbany ze strusimi piórami. 
 Przez całą tę epokę podstawowy fason kobiecej sukni pozostał jednak niezmienny: długa i luźna spódnica nie zaczynała się od talii, ale od wąskiego stanika z dużym kwadratowym lub owalnym dekoltem. Rękaw był albo krótki, bufiasty, albo wąski i długi, często w chłodniejsze dni doczepiany do bufki. Głęboko wszywany do tyłu, wymuszał na kobiecie wyprostowaną sylwetkę. Początkowo długa i z trenem, w początku XIX w. suknia uległa znacznemu skróceniu, dzięki czemu panowie mogli delektować się widokiem zgrabnej damskiej nóżki.Z braku nieistniejących jeszcze swetrów otulały się ciepłymi szalami, które służyły także jako typowy dla empire’u element ozdobny. Głęboki dekolt zakrywano muślinowymi chustkami. Przy wyjściu na zewnątrz w powszechnym użyciu były króciutkie, ledwo zakrywające gors żakieciki zwane spencerami albo długie płaszczyki zwane redingot, wzorowane na męskim płaszczu do konnej jazdy (ang. riding coat). 
Na głowach kobiety nosiły czepki lub osłaniające twarz i włosy kapelusze-budki, a także toczki, berety i turbany. Uczesanie empirowej damy nawiązywało do greckiej lub rzymskiej fryzury antycznej. Modne były także koczki z okalającymi twarz lub tylko jej boki loczkami albo gęste loki (objętość fryzur zwiększano za pomocą tresek). Podczas balów i uroczystości wpinano we włosy diademy lub wieńce.
 Jeśli chodzi o obuwie, w odstawkę odeszły zalotne rokokowe obcasy, zastąpione przez niezbyt zgrabne, płaskie i obwiązujące łydkę taśmą buciki z materiału, które przypominają współczesne balerinki. 
W chłodniejsze dni panie ubierały mało eleganckie trzewiki. 

Źródło informacji Kinoplay
 
Znalazłam ciekawe filmiki z wystawy pn. "Napoleone and the Empire of Fashion",  jeżeli ktoś ciekawy zapraszam do oglądania, przepiękne suknie empire.

Nowe oblicze haftu

$
0
0

Nadałam nowe oblicze haftowi " Kwiaty Australii" , nic innego do niego mi nie pasowało , tylko biel. Powstała więc podusia w bieli , dodałam marszczoną falbankę aby utrzymać poduszkę w konwencji moich ulubionych dam. Inspirowana bielizną, halkami obszytymi falbankami. Jestem zadowolona, podusia ma teraz duszę. 


 W zależności od oprawy, haft odbieramy za każdym razem inaczej. Zastosowanie haftu jest bardzo ważne, może on wyrażać się odmiennie np.w ramie byłby czym innym, inaczej na niego spojrzymy. W białej falbance jest bardzo frywolny ale też bardzo delikatny. 

Słoneczny przepiśnik

$
0
0

 Jestem już w domu, skończyły się dla mnie wakacje. 2000 km zaliczone, odwiedziłam miejsca które chciałam zobaczyć podczas krótkiego urlopu, odwiedziłam kogo chciałam i jestem okrutnie zmęczona ale jednocześnie bardzo zadowolona ze swoich wojaży. Można więc powoli nadrobić zaległości domowe i blogowe.


 Przepiśnik słonecznikowy powędrował do nowej właścicielki, więc mogę go zaprezentować. 


Do jego wykonania wykorzystałam hafcik z szuflady i materiał w słoneczne paski. 


A to mój kaktus który kwitnie , ma przepiękne pomarańczowe kwiaty i pomimo mojej długiej nieobecności, kwitnie nieprzerwanie, przetrwał, tak jak inne kwiaty. Obawiałam się że zastanę same suszki na parapetach, pomysł wstawienia kwiatów w miseczki z wodą był trafiony. Mogę nadal cieszyć się ich urodą. 


Dziękuję za liczne odwiedziny podczas mojej nieobecności i komentarze.

Widokówka z wakacji

$
0
0

 Wakacje podzieliłam na małe etapy, takie małe wędrowanie po miejscach dobrze mi znanych jakiś czas temu.Oto migawki z wakacji.

Karkonosze moje kochane góry z lat młodości. Mieszkając we Wrocławiu  korzystałam z wypadów w te góry, wsiadałam w pociąg do Jeleniej Góry, potem w autobus do Karpacza albo Szklarskiej Poręby i włóczyłam się po szlakach sama albo w towarzystwie koleżanek ,a potem Miśka.Wydeptałam wszystkie ścieżki, nocowałam w każdym schronisku i w zamku na Chojniku - kiedy to było? a niedawno , jakieś trzydzieści lat temu. Potem zabrałam swoje dzieci w Karkonosze, chciałam aby same zobaczyły jak tu pięknie - kiedy to było? och niedawno, jakieś szesnaście lat temu. A teraz w podróż sentymentalną wyruszyłam moim ulubionym szlakiem wiodącym w górę, od podnóża Świątyni Wang, przez Polanę, Samotnię, na Śnieżkę.
W miejscu ukochanym ,przy Małym Stawie  i schronisku Samotnia nastąpił postój, zdjęliśmy buty , ułożyliśmy się na trawie podziwiając widoki i ciesząc się ciszą, tak, to lubię najbardziej podczas swoich wędrówek. Niestety ciszę przerwali nam pseudoturyści, ryczące potwory, które uskuteczniały zdjęcia na tle jeziorka koniecznie z puszką piwa w ręku , trzeba było zwijać majdan i ratować się ucieczką w stronę Śnieżki.

Oto jak widział okolicę stawów w Karkonoszach w czasie swojej wędrówki po Dolnym Śląsku latem 1844 roku Bogusz Zygmunt Stęczyński:


"A przeszedłszy przez górę Srebrnego Grzebienia,
Stajemy niespodzianie pełni zdziwienia.
Czarny Staw (Wielki Staw )połyskuje się wśród skał ołtarza.
Wdzięczy się z odległości, a z bliska przeraża.
A u stóp mamy jezioro drugie ( Mały Staw ),
Tylko głębsze, smutniejsze, bez ozdób natury,
Ponieważ ma wokoło obnażone góry,
I posiwiałe barwą kamienie ogromne,
Szarpane siłą czasu, leżą wiekopomne.
Tam szałas, od pasterzy w lecie zamieszkany,
Od gości unużonych bywa odwiedzany,
W którym ogień całą noc pali się z łoskotem,
A pasterze wokoło śpiąc, leżą pokotem..." 


Książ odwiedziłam przypadkiem, Misiek miał sprawy do załatwienia w Wałbrzychu a mnie pozostawił w parku pałacowym. Miałam więc okazję pospacerować wśród kwitnących rododendronów chowających się w cieniu drzew.
Zwiedzając pałac dowiedziałam się wiele na temat historii tej budowli w czasie II Wojny Światowej, jego przebudowy przez organizację Todt w siedzibę samego Adolfa Hitlera, nowością dla mnie było zwiedzenie podziemia. Książ skrywa nadal tajemnicę , jeszcze niezbadaną, nikt nie wie co ukrywają tunele wydrążone pod pałacem, czy ciągną się do Walimia i Osówki? Ciekawe kiedy tajemnica wyjdzie na jaw. Mnie jednak zabrakło opowieści o Księżniczce Daisy. Trudno , pogłębię wiedzę o jej osobie na łamach internetu.
 
 
Kilka dni spędziłam we Wrocławiu u dzieci, pospacerowałam , podziwiałam zmiany. Ale już tak mam, że lubię szukać w miejscach mi dobrze znanych, czegoś co umknęło mi kiedyś , czegoś czego jeszcze nie widziałam. I tak zawędrowałam na Cmentarz Żydowski przy ulicy Ślęża. Jest niesamowity ; nie słychać tu dźwięków dochodzących z ruchliwej ulicy, tylko śpiew ptaków i cisza. Całość niesamowicie urokliwa, nagrobki oplątane przez powoje , zarośnięte paprociami. Cmentarz wyraźnie odróżnia się od kirkutów Europy Wschodniej , jakie  niejednokrotnie odwiedzałam. To miejsce różnorodnych form sztuki nagrobnej, bogatej symboliki, niezwykłego zdobnictwa macew oraz budowli. Niektóre z nich wzorowane są na stylu mauretańskim czy egipskim. Pochowano tu wielu wybitnych i znanych z historii osób. Polecam spacer po tym zaciszu. 


 Będąc w Karpaczu zrobiliśmy wypad jednodniowy na czeską stronę do Skalnego Miasta w Ardspachu. Nadal jestem pod urokiem tego miejsca. Imponujące widoki, przebywanie wśród wielkich, pięknie ukształtowanych form skalnych to dla każdego niebywałe przeżycie obcowania z naturą. Skalne Miasto to masyw górski w Sudetach Środkowych, w Czechach, będący fragmentem Gór Stołowych . W zdecydowanej większości składa się z piaskowców, które przez miliony lat wskutek erozji i działalności rzek i strumieni ukształtowane zostały w niesamowite formy. Wiele z nich posiada własną nazwę jak: Głowa cukru, Kochankowie czy Starosta i Starościna itd. Można popływać tratwą i przeżyć małą przygodę z czeskim humorem, a co to znaczy przekonajcie się sami.

I tak to krótko, intensywnie i miło spędziłam swój urlop. Mam jeszcze jedną opowieść , ale to innym razem.

Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkim wspaniałych wakacji.

Światło zamknięte w krysztale.

$
0
0

 Jak obiecałam będzie jeszcze opowieść o pewnym miejscu które odwiedziłam podczas swojego urlopu. 
Wędrując po górkach spiekłam się na bordowo  ( chociaż raz pogoda mi dopisała),  więc zrobiliśmy przerwę aby zwiedzić Hutę Szkła Kryształowego " Julia" w Piechowicach koło Szklarskiej Poręby. Byłam bardzo ciekawa jak wygląda produkcja szkła kryształowego , a taka możliwość zaistniała odkąd można zwiedzać hutę i na własne oczy zobaczyć produkcję. Podstawowe etapy zwiedzania huty z przewodnikiem obejmują: dział wytopu, czyli ręczne i mechaniczne formowanie szkła kryształowego, odprężanie, studzenie oraz przygotowanie wyrobu do dalszej obróbki, zdobienie, szlifowanie, prezentacja wyrobów gotowych oraz przejście do galerii szkła.
 Szklane hutnictwo jest przemysłem powoli wymierającym. Rzemiosło, które kiedyś masowo występowało w Polsce, teraz staje się produktem bardzo niszowym. Warto więc zobaczyć, jak przebiega proces wyrobu kryształów.


 W 1842 r. w Szklarskiej Porębie Hrabia Schaffgotsch zainwestował w Hutę Josephina, która w 1923 r. połączyła się z piechowickim zakładem szklarskim działającym od 1866 r. Zakład ten przeobraził się w hutę, a w 1956r. rząd niemiecki wymusił na polskich władzach oddanie nazwy Josephine, dlatego też powstała nazwa Huta Julia. Przedostatnim zarządcą huty był Polak mieszkający w Stanach Zjednoczonych, który część zbiorów przy okazji ogłoszenia bankructwa, prawdopodobnie zabrał ze sobą. Jednak w momencie prywatyzacji, czyli przed okresem, kiedy pojawił się amerykański zarządca najatrakcyjniejsze zbiory zabezpieczyło Muzeum Szkła. Część z nich można oglądać w Muzeum Karkonoskim choć większość jest wciąż ukryta w magazynach.

W  hucie można zakupić wyroby tu produkowane, które wysyłane są do 20 krajów z całego świata m.in. na rynek arabski, do Maroka, Tajlandii, Francji, czy też Włoch, można kupić pojedyncze i unikatowe egzemplarze których nie ma na rynku w Polsce. Wykorzystywane są stare projekty , nowoczesne formy, białe szkło lub kolorowe, co kto lubi.  Najnowsza kolekcja była inspirowana XIX-wiecznymi rysunkami. 



W sklepie dostałam oczopląsu i małpiego rozumu, tyle wspaniałości , a ja chciałam sobie wybrać jakiś drobiazg. Kupiliśmy kieliszek do wina dla mnie i szklankę do drinków dla Miśka , z kolorowej kolekcji która kojarzy się trochę z gotykiem , dawnymi epokami. Szkło pięknie załamuje światło, można się gapić bez końca, a trunki smakują wyśmienicie .
Wiem, nie każdy lubi kryształ, kojarzy się nam trochę z PRL-em, ale to już zamierzchłe czasy. Szkło kryształowe stało się towarem luksusowym,  drogim. A ja wiem dlaczego. Zdobyłam wiedzę, zobaczyłam przez ile rąk musiał przejść mój kryształowy kieliszek, ręcznie zrobiony i ręcznie szlifowany, wiem ile pracy w niego włożono. A że ja doceniam ręczną robotę , nabrałam szacunku do kryształowego szkła. Wstyd mi teraz że tak po macoszemu traktowałam swoje dwa kryształowe wazony, które dostałam w prezencie trzydzieści lat temu i to jeden od taty. Próbuję je troszkę odświeżyć sodą i octem. Dowiedziałam  się jak dbać o kryształy ;myje się w zimnej lub letniej wodzie i płucze wodą z octem, potem osusza się na ściereczce, nabierają blasku.
I tak to kupując piękny, polski produkt , włożyłam małą cegiełkę w zachowanie tej dziedziny sztuki, bo tak to nazwać trzeba. Ciągle nie doceniamy tego co posiadamy w już bardzo okrojonym wymiarze.Wiele hut szkła na tym terenie zostało zamkniętych,a szkoda. No ale czemu się dziwić, skoro lansujemy producentów zagranicznych we wszystkich gazetach, blogach itp, ale to innym razem, temat na inną dyskusję. Proszę się nie gniewać , będę zachwalać , bo polskie, bo piękne.
W każdym bądź razie , polecam wycieczkę do Huty "Julia" i jak przy tym przyjdzie nam chęć na zakupy  to tylko w sklepie przy hucie, ceny producenta bez marży. Przybliżając ; mój kieliszek kosztował 25 zł, gdybym chciała kupić komplet sześciu kieliszków zapłaciłabym 150 zł. Ten sam zestaw kieliszków w sklepach internetowych wynosi od 290 zł  i wzwyż. Czyli zakupy tylko w Hucie przy okazji pobytu w tej okolicy. Polecam 

A jak ktoś ciekawy to zapraszam na film przybliżający temat.

W świecie dam

$
0
0

Czas wakacyjnych dni , czyli urlopu od pracy mam za sobą. Postanowiłam w tym roku czas letnich miesięcy wykorzystać maksymalnie, pracuję na zmiany, więc niektóre dni mogę poświęcić na leniuchowaniu przy hafcie. Haftowanie to moje ulubione zajęcie , a przecież na wakacjach staramy się robić to co lubimy najbardziej. Do tego haft , haftowi nie równy, ja lubię wyszywać wszelkiego rodzaju damy. I tak to powróciłam do tego tematu, z miłością wielką złapałam za igiełkę i kolorowe nitki, które malują na kanwie przepiękną amarantowo- fioletową suknię pewnej tajemniczej damy. 


 Dama ta nosi imię "Elizabeth " ale zapewne otrzyma ona inne imię, jeszcze nie wiem jakie. Projekt według Nory Corbett firmy Mirabilia. Uwielbiam wszystkie projekty tej firmy, wzory są świetnie zaprojektowane, dopracowane w szczegółach, najwyższa jakość, która  bardzo mi odpowiada .
Jeżeli ktoś ciekawy wzorów lub nie zna jeszcze wielu projektów tej firmy , można kliknąć na linki poniżej. 
Miłego oglądania.

http://www.mirabilia.com/crossIndex2.html
http://www.thutmosis.net/mirasupplylist/nccsupplylists.htm

A jak znajdzie się osoba która posiada wzór "Roses of Provence " i zechce się ze mną zamienić na inne wzory to będę niezmiernie szczęśliwa. Oddam każdy wzór, bądź wiele wzorów za ten jeden.


Elizabeth w towarzystwie innych dam , które jak i ona wybrały kreacje w przybliżonych kolorach.

Różane Pele - Mele

$
0
0

 Pele-mele ( w tłumaczeniu : w nieładzie, pospiesznie, mieszanina różnych rzeczy, groch z kapustą ), jakby to nie tłumaczyć to według mnie jest to bardzo dekoracyjna tablica do zawieszania różnych rzeczy, albo tablica na zapiski, albo połączenie jednego i drugiego, bądź innego zastosowania. Na pewno jest to dekoracyjny przedmiot do powieszenia na ścianę.
  Dawno miałam w planach i w końcu sobie sprawiłam tablicę pele-mele z różanym hafcikiem .



 I jak to w życiu bywa, zbieg okoliczności sprawił że wpis o pele-mele pojawił się właśnie teraz. Wyszywałam sobie perełki na hafcie, a Misiek w tym czasie był na zakupach ,kupił mi róże do bukietu. Róże spasowały do różanego hafciku, więc zmobilizowałam się i dokończyłam swoje dzieło , oprawiłam swoje pele-mele , tak by wykonać kilka fotek róż razem z tablicą. 


Hafcik delikatny, w stylu różyczek jakie wyszywałam do swojego kuferka, gałązki zakończone perełkami dodają uroku. Przez środek haftu biegnie koronka wyszywana biała niteczką.Całość na szarym płótnie.


Tablicę uzupełniłam koronkami , biegnącymi w różne strony według zasady pele-mele, czyli kontrolowany groch z kapustą. Teraz można przypinać perłowymi szpilkami różne wiadomości, a tablica umieszczona została obok komputera, więc w zasięgu ręki. 


Witryna i porcelana

$
0
0

 Uporządkowałam swoją witrynę ze szkłem i porcelaną, a mianowicie dodałam tło w stylu empire. 


Sklejkę o wymiarze równym tylnej ścianki witryny naciągnęłam materiałem w drobne różyczki i paski w kolorze dominującym w stylu empire. Teraz mi się podoba, wprowadza dozę romantyczności, eksponuje filiżanki i stare talerze. 


 Materiał w przybliżeniu, zakochałam się w tym wzorze i kolorze na tkaninie, na pewno  jeszcze go wykorzystam. 


Witryna w całej okazałości. Pewnie prezentowałaby się o niebo lepiej gdyby meble były białe , ale ja nie mam zamiaru zmieniać obecnych , więc będzie tak jak jest, mnie się i tak podoba.

Letni Wiatr - dar Bogów

$
0
0

 Mam w zanadrzu jeszcze jedną opowieść minionego urlopu. Nie myślcie sobie że na jednej hucie się skończyło, postanowiłam odwiedzić jeszcze Leśną Hutę w Szklarskiej Porębie o której wyczytałam w przewodniku. Byłam, i niech was nazwa " huta" nie zmyli. To niewielkie pomieszczenie w stosunku do huty jaką sobie zawsze wyobrażamy, można przysiąść na ławeczkach albo stać jak kto woli i zobaczyć jak robi się ręcznie kolorowe szkło. Myśmy mieli tę " radość" dołączyć do szkolnej wycieczki składającej się z małych dzieciaczków. Pokaz więc obejmował tworzenie z gorącej masy szklanej zwierzątek i kwiatów. Mnie jednak zainteresował drugi Pan  , który w tym czasie kiedy kolega zajął się dziećmi ,wydmuchiwał kolorowe miseczki, mieszał kolory i formował. A że ja każde rękodzieło doceniam i lubię wiedzieć jak to się robi, byłam zafascynowana. Czy przyszło się wam zastanawiać; jak i kiedy człowiek wpadł na to że piasek i ogień da mu masę którą można przekształcić w szkło?  Czy szkło to dar Boga?
Warto odwiedzić to miejsce jak ktoś zawita w te strony.

Obok jest sklep z kolorowym szkłem pochodzącym z tej małej Huty. Oczopląs, duży wybór kolorów, asortymentu, i choć nie każdy lubi kolorowe szkło to na pewno można tam wybrać perełkę, która nam akuratnie pasuje , za niewielkie pieniądze można mieć oryginalną rzecz i na dodatek naszą , rodzimą.

Chciałam sobie kupić wazon i skupiłam się na jego wyborze, wybrałam ze szkła mleczno - zielonego. Proszę mi wierzyć , nie ma identycznego, każdy jest inny, choć z podobnej mieszanki masy szklanej, więc nikt takiego samego  nie ma. I to właśnie mi się najbardziej w tym sklepie podoba. A kolory?; są rzeczy mleczne, zielone, pomarańczowe, turkusowe, niebieskie, brudno-różowe, brązowe, biało-czarne, są bajecznie kolorowe. A jakie? mogą to być wazony, miseczki, patery, poidełka dla ptaków z ptaszkami, lampiony do ogrodów , zwierzątka i dużo innych . A wszystko z ręcznie dmuchanego szkła.

Flakon dostał miano " Letni wiatr"- lubię przedmiotom nadawać własne nazwy - jest wysoki na 25 cm, jest ciężki i kosztował tylko 32 zł. W stosunku do cen flakonów w sklepach internetowych , sprowadzanych z zagranicy, jest na nasze przeciętne, polskie kieszenie, wyrwy w budżecie mi nie zrobił.

Jeżeli kogoś zaciekawiłam, kliknijcie na link, odbędziecie wirtualną podróż do ciekawego miejsca jakim jest Leśna Huta, do galerii, filmów Video itp.



 Flakon cieszy moje oczy, pasuje do większości kwiatów, świetnie  komponuje się z białą hortensją i nie tylko.
A przy okazji prezentuję obrusik, który uratowałam od zguby,  nikt go nie chciał , więc ja go przygarnęłam, poddałam kąpieli , odświeżony jest ozdobą mojego domu, a jaki ciekawy ma splot. 


Flakon "Letni wiatr"
 jak w piosence Ewy Demarczyk;
 zielony jak letni wiatr zaczarowanych lasów ,
.......w towarzystwie hortensji


Serce Biesów i Czadów

$
0
0

Poczułam zew, Biesy i Czady wezwały mnie na ucztę, na której serwuje się zielone trawy ubrane w fioletowe dzwonki i żółte łany, posypane kruszonką ze skał, polukrowane ciszą i wiatrem. Mniam, uczta wyśmienita. 
A że nie jestem egoistką to zabiorę was w trasę na której to wszystko będzie można spróbować .

Muczne schowane w lasach ,widoczne z Bukowego Berda

Wędrówkę zaczęliśmy w małej miejscowości , otulonej w zieleń bukowych lasów, 10 km od głównej drogi Ustrzyki Dolne - Ustrzyki Górne, skręcając w Stuposianach w lewo dojechaliśmy do Mucznego. Po drodze mijając zagrodę Żubrów, podjechaliśmy pod Hotel Muczne gdzie zostawiliśmy auto.

I troszkę historii;
Przed drugą wojną światową Muczne było przysiółkiem Dźwiniacza Górnego. W 1944 oddział UPA zamordował 70 osób narodowości polskiej, a ostatecznie po zniszczeniach wojennych nie pozostał żaden dom.W roku 1972 w Mucznem powstała osada dla pracowników leśnych .
W 1975 r. lasy tzw. Bieszczadzkiego Worka aż po Sianki przejął Urząd Rady Ministrów. W Mucznem urządzono ośrodek myśliwski dla członków rządu i gości dewizowych - dwupiętrowy hotel i kilka drewnianych willi, wokół zainstalowano elektryczne oświetlenie. Wybudowano szosę ze Stuposian do Mucznego i dalej w głąb Worka z licznymi odgałęzieniami. Teren był całkowicie zamknięty dla turystów.Ośrodkiem zarządzał płk. Kazimierz Doskoczyński, zwany przez niektórych "wielkim łowczym PRL". Podobno to od jego imienia zmieniono nazwę Mucznego na Kazimierzowo (obowiązywała w latach 1977-81). Przyjeżdżali na huczne polowania władcy PRL-u i ich goście z zagranicy. Były premier Piotr Jaroszewicz ustrzelił tu niedźwiedzia, który jest dziś eksponatem w muzeum Bieszczadzkiego Parku Narodowego w Ustrzykach Dolnych. Bywał tu Edward Gierek, Josip Broz Tito i brat szacha Iranu, książę Abdul Reza Pahlawi. W 1981 r. pod naciskiem "Solidarności Bieszczadzkiej" obszar Mucznego przekazano z powrotem służbie leśnej.

 Obecnie Muczne to malownicza osada z Hotelem , Siedliskiem Carpathia gdzie można zanocować i zjeść bo mieści się tam również Karczma, i kilka innych domów. Idealne miejsce wypadowe na Bukowe Berdo. Jeden szkopuł, nie kursują do Mucznego żadne autobusy ani busy.
Wychodzimy na żółty szlak( 1h i 15 min.) ,który aż do samej Połoniny Dźwinieckiej ciągnie się przez bukowy las. Wychodzimy na Połoninę i dochodzimy do przełączki gdzie szlak żółty łączy się z niebieskim, biegnącym z Widełek.  Z tego miejsca rozciąga się niesamowity widok na Panoramę Bieszczad. Siadamy i kontemplujemy widok na Caryńską i Połoninę Wetlińską popijając kawkę z termosu.


 Jeszcze czeka nas przyjemny spacer wzdłuż grzbietu Bukowego Berda ( około 45 min do szczytu 1313 m n.p.m), bardzo widokowy szlak - uważany przez wielu za najpiękniejszy szlak bieszczadzki i ja się z tą opinią zgadzam . Widok oszałamia, wiatr, cisza i w zasięgu wzroku nie zobaczymy ani jednego siedliska, ma się wrażenie że znaleźliśmy się pośrodku dziczy, tylko my i góry. To tu bije serce Bieszczad.
 Wychodnie skalne znajdujące się na trasie szlaku dodają piękna temu miejscu. Szczególnie ładnie prezentuje się ten odcinek, gdy idzie się w kierunku przeciwnym, tj. schodząc ze szczytu Bukowego Berda w stronę Widełek, ponieważ widać całą trasę znajdującą się poniżej wędrującego.Ja porównałam Bukowe Berdo do wielkiego jaszczura, który przycupnął wśród traw i tylko długi ogon wystaje nad nimi w postaci piaskowcowych skałek.


 Nigdzie w Bieszczadach nie ma tylu wychodnych piaskowca, które wyłaniają się z wysokich traw, te skałki są niezwykle efektowne, a chodzenie po nich widowiskowe. 


Idziemy wzdłuż skał, można podziwiać roślinki przycupnięte na skałach, naturalny ogród skalny, inspiracja gotowa, tylko przenieść do naszych ogrodów. 

  
 Przepiękne widoki, ciągnące się kilometrami jagodowiska i trawy , od czasu do czasu karłowata jarzębina podchodzi i zagląda na szlak.

  
To chyba ja, złapana jak z nosem przy ziemi wciągam zapach goździków górskich. 


Udało mi się złapać w kadr panoramę trzech bieszczadzkich szczytów; Bukowe Berdo, Krzemień i Tarnicę.


  Będąc na szczycie Bukowego Berda postanowiliśmy podejść jeszcze na Krzemień, spacer około pół godziny. Tutaj zjedliśmy śniadanie i z daleka pozdrowiliśmy Tarnicę.
Z Krzemienia można dojść na Tarnicę i zejść do Wołosatego, albo skręcić w lewo na Halicz. 


My wróciliśmy na Bukowe Berdo i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Mucznego ,gdzie zostawiliśmy auto.W Karczmie zjedliśmy obiadek i tak posileni wróciliśmy do Przemyśla.


 Bukowe Berdo widoczne z Krzemienia. 

 Kocham Bieszczady i szkoda że nie mogę częściej robić wypadów w te góry. A przecież mam tak niedaleko. Tą , opisaną trasę pokonaliśmy w jeden dzień, rano o 7.00 wyjechaliśmy z Przemyśla a o godz.17.00 byłam z powrotem w domu.



Mam nadzieję, że pomogłam niezdecydowanym na podjęcie kroku w kierunku Biesów i Czadów. Kochani tu jeszcze nie ma kolejki na szlak, tu można znaleźć ciszę i radość z chodzenia po górach. To co się dzieje obecnie w Zakopanym mnie osobiście przeraża. Do Zakopca pojadę wtedy gdy się trochę rozluźni.

Pozdrawiam cieplutko.

Koszula w stylu folk

$
0
0


Upały dały mi się we znaki, nic mi się nie chce , nawet myśleć ciężko a co dopiero zabrać się za jakąś robotę. Może i dobrze, leń mnie ogarnął i dobrze mi z tym. Z robótkami poczekam , spadnie temperatura to mnie odblokuje. A tymczasem zaległości, uszyłam , a właściwie przerobiłam koszulę syna na jego prośbę, taką w stylu folk. Z zielonymi akcentami,  tak jak ta chusta zielona fruwająca na wietrze podczas sesji zdjęciowej moich dzieci.

Elizabeth i róża

$
0
0

Lato tak szybko ucieka, aż żal patrzeć na spadające kartki kalendarza. Sennie spędzam ten czas, tak postanowiłam. 
Wystarczą mi stresujące dyżury, mobbing w pracy który nasila się z każdym miesiącem, coraz więcej nakazów, zakazów, obowiązków, czepialstwa o pierdołki, zaczynam mieć wstręt do pracy. Mam wrażenie że powoli stajemy się białymi murzynami. Ale o tym nie chcę pisać więcej.

 Są jeszcze dni wolne od pracy, które mogę spędzić według mojego widzimisię, odpuściłam sobie więc trochę i mam zamiar tak jeszcze się pobujać . Tyle piękna dookoła, można się w nim zanurzyć i zapomnieć że człowiek człowiekowi wilkiem.

 Elizabeth stała się moją towarzyszką na wakacje , poświęcam jej sporo czasu, jest moją odtrutką. Więc czas na następną odsłonę i może wydawać się że niewiele zmieniło się od poprzedniej, ale to nieprawda, wierzcie mi że sporo krzyżyków postawiłam na płótnie. A że jeszcze troszkę letnich dni przed nami , mniemam że ją ukończę niedługo. 

Szkoda czasu na smuteczki, kiedy kwitną róże.



Wiolu z Poznania jeśli mnie czytasz to proszę podaj mi swój adres poczty , nie mogę ci odpowiedzieć i pewnie czujesz się zignorowana. Pozdrawiam cieplutko.

Komiksowa poduszka

$
0
0

Pewnego razu poszwędałam się do mojej ulubionej "szmaciarni" z nadzieja że może coś ciekawego upoluję , czasami jakiś hafcik się trafi , albo kupon ciekawego materiału. No i się nie zawiodłam; znalazłam pomarańczowy materiał w białe chmurki ze scenkami rodzajowymi i dwie białe poszeweczki ; jedna z hafcikiem a druga czysta z hafcikowymi brzegami . Pomysł narodził się natychmiast i jak tylko wyprałam i wykrochmaliłam szmatki zabrałam się do dzieła. 


 Pomarańcz do niczego mi nie pasował , ale scenki rodzajowe świetne, więc powycinałam niektóre, wybierając tą samą tematykę. Na kupioną czystą poszeweczkę naszyłam chmurki. 


Od kuchni to wygląda tak. 
Wycięte chmurki nakleiłam na flizelinę. Potem powycinałam większe chmurki z białego płócienka, przyfastrygowałam do mniejszych chmurek. Na maszynie, stopką do haftu przyszyłam esami dwie warstwy. Przyczepiłam do poszewki i jeszcze raz przyszyłam na gotowa poszewkę. 


Super zabawa , przećwiczyłam szycie stopką do haftu i w krótkim czasie pomysł zrealizowany . Tak to jedna wizyta w "butiku" dała mi następne dwie podusie. 

A to scenki komiksowe z epoki empire w zbliżeniu. 



Tłumaczenie w translatorze rozbroiło mnie totalnie, a szkoda, bo chciałabym go umieścić pod obrazkami. 
 Może ktoś się pokusi przetłumaczyć? 

Smaki późnego lata

$
0
0

 Z czym kojarzy się późne lato? Na pewno z zapachami.
 Wiatr pachnie liśćmi które zaczynają spadać, umierającymi trawami , słodkim zapachem sadów . Zapach owoców jest wszechobecny, kolorowy zawrót głowy. Jeszcze dzień rozpieszcza  słońcem, a noc zagania  pod koc, zimno. Wtedy zaczynam robić pewne postanowienia, na razie to tylko postanowienia. Coś się kończy, ale też zaczyna.
Letnie miesiące przepracowałam intensywnie, dlatego też czas wolny od pracy spędzałam leniwie, chcąc sobie zadość uczynić  brak wakacji . To skutkowało zahamowaniem prac robótkowo-dekoracyjnych, i jak by je nie nazwał nastąpił pełen zastój, zamierzony. Musiałam zahamować, dostałam  wielkiej awersji do kontaktowania się z ludźmi, do robótkowania, do blogowania, do odbierania telefonów itp. że aż sama się przestraszyłam. Stan przewlekły jest ciężki do wyleczenia, ale jestem na dobrej drodze czego ten wpis jest świadectwem. Jezu!!! mam nadzieję że nie jestem odosobnionym przypadkiem , kiedy się człowiekowi wszystko przeje , kiedy ludzie już tak dokuczą że najlepiej się czujemy we własnych pieleszach.
Wszystko jednak wraca do normy , mam urlop przed sobą, jest wrzesień który bardzo lubię,  spotkały mnie miłe niespodzianki ze strony najmniej oczekiwanej, więc zaczynam znowu czerpać przyjemnosć z drobnych rzeczy.



 Piękno patery pełnej owoców, patery którą otrzymałam od Miśka, wykonanej  w Krośnieńskiej Hucie Szkła . Patera z wazonem "letnim wiatrem" tworzą fantastyczny duet.


 Cudowny zapach smacznych , mięsistych owoców .


Aksamitna skórka, pachnąca i delikatna. 

koniec lata
 koniec lata pajęczyny wyplata
 jak serwetki koronkowe
 nici jedwabiste perełkowe
w słońcu błyszczą krople rosy
 wrzesień kwiecą wrzosy
koniec lata
 pajęczyna drzewa splata
 gałązki przetkane nitkami
ociekające kropelkami
jakby drobnymi
pożegnalnymi łzami. 

autor nie jest mi znany 

 

A to kwintesencja późnego lata;  smak ulubionego śliwkowego ciasta, śliwkowy kolor, obrusik w owoce, zapach ulubionej owocowej herbaty i kawałek słońca w brzoskwini albo kwiatach. To ułamki szczęścia.

Martwa natura z koronką w innej perspektywie

$
0
0

 Jesień maluje swoje obrazy ; sady pełne drzew uginających się od owoców, mgły nad polami , kolorowy zawrót głowy lasów, dymiące ogniska. Człowiek obserwując naturę chce te obrazy zachować , bierze wiec płótno , pędzle i farby , zamyka widziany kadr w obrazie malowanym olejem lub akwarelą, łapie aparat fotograficzny i klatka po klatce zatrzymuje ulotne chwile, albo chwyta igłę i nici , zanurza się w swoich myślach i mozolnie krzyżyk za krzyżykiem rysuje wzór na płótnie. 


 Mozolna to praca , więc chcemy ją zamknąć w kadrze pięknej ramy, czasami rama nam się nie podoba , więc z czasem zmieniamy ja i choć to ten sam obraz , staje się on zupełnie inny, tak jakbyśmy oglądali go w innej perspektywie. 
Znalazłam kiedyś taką starą poczciwą , prostą ramę, z kornikami , troszkę nadszarpniętą czasem.  Wiedziałam od razu że będzie pasować do haftu martwej natury z koronką. Rama została odczyszczona i wywoskowana .
I tak to "Martwa natura z koronką" w nowym ubranku, a stare ubranko można zobaczyć TU.

Serce Grażynki

$
0
0
Koronka szydełkowa
Długo szykowałam się do napisania tego posta, nie wiedziałam jak to zrobić. Ale może od początku. 
Otrzymałam dużą paczkę od dziewczyny, której właściwie nie znałam, prócz wymiany kilku słów i zdjęć na poczcie. Grażynka okazała się osobą o wielkim sercu, podarowała mi niespodziewanie paczkę pełną kuponów materiałów, wiktoriański album i kawałki różnego rodzaju lnu, nici lniane. 
Czego to jest niespotykane? a bo len tkany przez Jej babcię, nici lniane przędzone przez Jej babcię, koronka robiona przez Jej ciocię, wszystko ma około 40-60 lat, do tego szczegółowe opisy każdego kawałka lnu.
 I ja się posypałam, otworzyłam pudełko i z namaszczeniem przekładałam te kawałeczki lnu z gulą w gardle , co u mnie oznacza, że zaraz się popłaczę. Nie mogłam uwierzyć że ktoś , kto mnie właściwie nie zna podaruje mi skarby własnej rodziny, że wybrała właśnie mnie , pisząc, że rzeczy te chciała podarować komuś kto je doceni. 
Grażynko , nie umiem i nie będę umiała podziękować, bo jak można odwdzięczyć się za taki dar? Wiedz jednak że jakiś anioł cię do mnie zaprowadził, w odpowiednim czasie przywróciłaś mi wiarę w ludzi, wyzwoliłaś we mnie wiele ciepłych uczuć i wzruszeń. A len przechowuję jak relikty, może kiedyś przyjdzie mi jakaś mądra myśl jak go spożytkować. Na razie koronkę Twojej cioci przykleiłam taśmą dwustronną aby jej nie zniszczyć do półeczek w szafce, zawsze można ją odkleić i wykorzystać do czegoś innego. Nie mogłam jej schować , wyeksponowałam i cieszy moje oczy.

Przepiękne kupony różnych materiałów

 Wspomniany len i cudowne lniane nici. Zastanawiam się co można z nich zrobić. 

 
Gdzie się podziały niebieskie łany lnu, tak powszechne za mojego dzieciństwa? Moja babcia siała len i przędła nici, ech te czasy.

Wakacje z Elizabeth

$
0
0

 Dzisiaj piszę z deszczowego Zakopanego, co tam deszczowego, zalanego deszczem i zimnem. Pomimo prognozy pogody nie odwołałam wyjazdu, mam urlop więc chciałam wypocząć. Trudno , leje to leje, nie pierwszy raz mam taką pogodę, natomiast nie ma tłumów, tylko tacy wariaci jak my snują się po Krupówkach. A że nie rozstaję się z moim laptopikiem, mogę sklecić kilka słów. 


Chciałam pokazać wam  moją Elizabeth w całej okazałości. Towarzyszyła mi ona przez całe lato, całe trzy miesiące poświęciłam jej swój czas. Wyszywałam bardzo drobnymi krzyżykami nićmi DMC, użyłam koralików dobieranych z tych które już posiadałam , nie są więc zgodne z oryginałem. Do oprawy dodałam koronkę, czyli tło nawiązuje do buduaru prawdziwej damy.


 Elizabeth dołączyła do mojej kolekcji ulubionych dam. 


 Dziękuję za wszystkie wasze komentarze. 

 Idę spać, ale po cichu mam nikłą nadzieję ,że pogoda pozwoli mi przywitać się z górami , bo jak nie, to prześpię cały urlop.

Jaka piękna zima tego lata

$
0
0

 Urlop szybko minął, tym bardziej że intensywnie spędzony, wykorzystany co do minuty. Czas na odpoczynek po urlopie, więc siadam do swojego bloga aby nadrobić zaległości jakbym ich nigdy nie miała, ha,ha.
Na początek chciałam się z wami podzielić widokówkami z naszych pięknych Tatr, które przywitały mnie siarczystym deszczem, w nocy spadł śnieg a rano zaświeciło słońce. Pogoda wymarzona na wędrówki po górskich szlakach, śnieg przecudnie puszysty i biały, ścieżki pełne błota a przy tym niebieskie niebo i słońce przy którym można było się opalać.
Zdjęcia zrobione 18.09, więc jeszcze kalendarzowe lato trwało.
Jeśli macie ochotę to zapraszam na wędrówkę razem ze mną jeszcze raz, przez Skupniów Upłaz w rejon Hali Gąsienicowej do Czarnego Stawu Gąsienicowego . Po drodze wstąpmy do Schroniska Murowaniec na ciepłe kakao, usiądźmy na kamieniu przy Stawie i napawajmy się cudnym widokiem na Kościelec, Świnicę, Kozi Wierch, Granaty, podziwiajmy zwinne kozice na stoku Kościelca.  Sama mistyka.
Wrażenia jakie mnie ogarniają za każdym razem kiedy oglądam szczyty gór są nie do opisania moimi słowami, wchłaniam te widoki całą sobą i spijam je na serce, ukrywając głęboko na potem, aby je odtwarzać w myślach . Może jedynie poeta, pisarz, malarz potrafi przelać na papier czy płótno to co go zachwyca, tak jak Stanisław Witkiewicz odkrywający piękno Tatr i opisujący swoje wrażenia w utworach np."Na Przełęczy" czy "Tatry w śniegu" .


 "Tatry w śniegu " 

"Oblane blaskiem słońca, pokryte grubą warstwą śniegu, spiętrzone piramidy skał rzucają jedna na drugą, milowej wielkości płaty błękitnych cieni. Światła , odbite od tysiąca różnie pogiętych płaszczyzn, wysyłają gdzieś w przestrzeń swoje drżące promienie, wsiąkające w mroki cieniów, które wypełniają dziwnymi tonami barw nikłych, łączących się z błękitem nieba i tworzących ze skalnej ściany jakieś wodne przezrocza. 
Tam znów cień rzucony, ciemny, granatowy, wygina się po pochyłościach skał łukiem , który mu nadaje jakiś rozpęd - zdaje się , że ten cień płynie razem wraz z otaczającą bielą. Na graniach śnieg, wygładzony śrenią, błyszczy jak srebrna lama lub połysk zrębu fali, albo się bieli jak potworny szmat piany. Wtedy to cała zakopiańska dolina wydaje się rozdołem między dwiema falami płynącymi z południa ku północy. 
Pod szklaną kopułą bezchmurnego nieba płynie ta dziwna lawa ze srebra, błękitów, opalów i fioletów, ślepiąc wzrok swoją szaloną białością, majacząc swoimi zmiennymi kształtami, łudząc swymi rozmiarami, wypukłością i czystością konturów, wyciętych na tle nieba.
Od nóg naszych do krańców widnokręgu zdaje się być ledwie kilka kroków. "



Mistyka 


Nasze ślady na śniegu.

 

W dolinach jeszcze lato. 


A może mały spacerek do Doliny Kościeliskiej , przerwa na kawę z termosu pod schroniskiem, no to może przeskoczymy jeszcze  przełęcz do Doliny Chochołowskiej, a z powrotem można śmignąć rowerem na sam dół , sama przyjemność.


Pogoda zawsze nas zaskakuje, a to za gorąco , a to za zimno, leje albo pada śnieg, na to nie mamy wpływu, grunt się nie przejmować. Można spacerować nawet w deszcz gdy ma się dobre buty i ciepłą kurtkę, szlaki stoją przed nami otworem. Nie wiem jak to się dzieje , ale ja w górach odżywam, tak jakbym dostawała dodatkową baterię i nie mogę się zatrzymać, nawet zmęczenie mnie cieszy. 
Baterie naładowane, czas na robótki.
A wam ślicznie dziękuję za liczne komentarze pod poprzednim postem, buziaki.

Powrót do krainy bajek

$
0
0

Ostatnio mam niezmierną przyjemność wyszywania hafciku "Jaś i Małgosia" , cofnęłam się myślami do lat dzieciństwa kiedy to rozczytywałam się z wypiekami na twarzy w bajkach. Bajki działały na moją wyobraźnię tak silnie, że czasami żyłam w świecie nierzeczywistym. Myślę że książki w dużym stopniu ukształtowały mój umysł tak, że mogę do dziś chować się przed światem w mojej wyobraźni. Na pewno pozwala mi to tworzyć różne rzeczy, być bardziej wrażliwym człowiekiem, ale jednocześnie niesie za sobą wyobcowanie. Chwilami wydaje mi się , obserwując świat dookoła że jestem z innej planety, tak jakbym funkcjonowała w dwóch różnych światach, tym który sama sobie tworzę i tym w którym muszę egzystować. Nie wiem czy to dobrze , czy źle, nie wiem czy wy też  macie takie wrażenie. Nie mniej jednak mój świat jest lepszy, tym bardziej że moja połówka to akceptuje, gdyby ludzie potrafili zostawić w sobie choć troszkę z dziecka na pewno życie byłoby bardziej kolorowe, czego wszystkim  życzę.


"Chrup, chrup, kto chrupie
Przy mojej chałupie?"



Kilka wybranych ilustracji z bajki " Jaś i Małgosia"
Gdy przyszło południe, zobaczyli pięknego, śnieżnobiałego ptaszka, który siedział na gałęzi i tak pięknie śpiewał, że dzieci stanęły i zaczęły go słuchać. Kiedy zaś skończył, rozłożył skrzydła i odfrunął, a dzieci poszły za nim, aż trafili do domku, na którego dachu usiadł. Gdy dzieci podeszły bliżej, zobaczyły, że dom zbudowany był z chleba a przykryty był plackami, okna były zaś z jasnego cukru. "Możemy się za to zabrać," rzekł Jaś, "To będzie posiłek co się zowie. Ja zjem kawałek dachu, Małgosiu, a ty możesz zjeść kawałek okna, bo słodko smakuje." Jaś sięgnął do góry i ułamał sobie ociupinkę z dachu, żeby zobaczyć jak smakuje, a Małgosia stanęła przy szybie i sobie ją chrupała. Wtedy cienki głosik zawołał z chałupki:

"Chrup, chrup, kto chrupie
Przy mojej chałupie?"
A dzieci odpowiedziały:
"To wiatr, to wiatr,
Niebiański dzieciak hula tak"
I jadły dalej nie dając się zbałamucić. Jaś, któremu dach bardzo smakował, urwał sobie spory kawałek, a Małgosia wybiła sobie całą okrągłą szybkę, usiadła sobie i było jej bardzo miło. Nagle otworzyły się drzwi i ukazała się w nich kobieta stara jak świat opierając się na lasce.

Na słodycze jestem strasznie łasa, więc dobrze że takie chatki nie istnieją, można sobie tylko wyobrazić co to by było gdybym się do takiej przyssała.
Ilustracje z bajki " Jaś i Małgosia" autorstwa J.M Szancera, mojego ulubionego ilustratora. Jego ilustracje do bajek towarzyszyły mi w dzieciństwie.
Viewing all 369 articles
Browse latest View live